Pierwszy mecz w Stalowej Woli pomiędzy miejscową Stalą a Koroną Kielce zakończył się wynikiem 3:0. Kolejna potyczka, tym razem z Flotą Świnoujście, rezultatem 1:0 również dla hutników. Trzecia gra z GKP Gorzów Wielkopolski już nie była tak dobra dla defensywy Stalówki. Tym razem za sprawą Mouhamadou Traoré bramkarz Stali musiał wyciągać piłkę z siatki. Jak się okazało, było to jedyne wiosenne trafienie rywali w Stalowej Woli. Kolejna konfrontacja z Widzewem Łódź zakończyła się bezbramkowym remisem. Maj przyniósł dwie potyczki z GKS-ami. Najpierw przyjechał ten z Jastrzębia i przegrał 2:0, a w ostatniej kolejce zespołowi z Katowic udało się zdobyć jedno oczko, ale i Gieksie nie udało się trafić do siatki jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze. - Nam w Stalowej Woli tylko jeden klub strzelił gola. Co z tego skoro też nie zdobywamy bramek zbyt wiele. Nie będę już mówił, że kogoś tam nie ma - powiedział trener Stalowców, Władysław Łach.
Również i Stal miała problemy ze sforsowaniem dobrze grającej obrony ekipy prowadzonej przez Adama Nawałkę. Jak powiedział na konferencji prasowej po pojedynku Stalówki z Gieksą opiekun zielono-czarnych, Władysław Łach, to głównie zasługa szkoleniowca drużyny z Katowic. - Mówią o nas, że Stal i GKS grają konsekwentnie w defensywie. Wiem, że trener Nawałka świetnie poukładał zespół i tej ekipie ciężko jest strzelić gola - kontynuuje opiekun Stalówki.
Drużyna z Górnego Śląska wiedziała jakim zespołem jest Stal. Katowiczanie śledzili także statystyki i dobrze z nimi się zapoznali. - Wiedzieliśmy o tym, że Stal na własnym boisku wiosną straciła tylko jedną bramkę - zakończył Adam Nawałka.