Nieznane kulisy odejścia Ronaldo z Barcelony. "Straciliśmy go przez przerwę na obiad"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Gunnar Berning / Na zdjęciu: Ronaldo Nazario
Getty Images / Gunnar Berning / Na zdjęciu: Ronaldo Nazario
zdjęcie autora artykułu

- Chciał zostać u nas, ale po ustaleniu kontraktu zrobiliśmy przerwę na obiad i wtedy do akcji wkroczył Moratti - Joan Gaspart odsłonił kulisy rekordowego transferu Ronaldo z Barcelony do Interu Mediolan.

Latem 1997 roku niespełna 21-letni Ronaldo był na szczycie. Miał za sobą najlepszy sezon w karierze, w którym strzelił dla Barcelony 47 goli w 49 meczach, sięgając po Trofeo Pichichi dla najskuteczniejszego zawodnika LaLiga i prowadząc Dumę Katalonii do triumfu w Superpucharze Hiszpanii, Pucharze Króla i przede wszystkim w Pucharze Zdobywców Pucharów. Pół roku wcześniej natomiast FIFA wybrała go najlepszym piłkarzem globu - do dziś jest najmłodszym laureatem plebiscytu światowej federacji.

R9 dołączył do Barcelony ledwie rok wcześniej z PSV Eindhoven, ale mimo to klub prowadził z Brazylijczykiem negocjacje w sprawie nowego, długoterminowego kontraktu. Strony doszły do porozumienia i wydawało się, że Ronaldo złoży podpis pod umową, ale wtedy władze Dumy Katalonii popełniły błąd, którego Joan Gaspart do dziś nie może sobie wybaczyć. - Ronaldo chciał zostać w Barcelonie. Był tu szczęśliwy i chciał przedłużyć kontrakt. Gotowa do podpisu umowa leżała nawet przed nim i przed jego dwoma agentami - wspomina Gaspart, który wówczas był wiceprezydentem Barcelony, w rozmowie z portalem goal.com.

ZOBACZ WIDEO Kuriozalny samobój Chievo. Komentatorzy nie wytrzymali ze śmiechu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Była godzina trzecia po południu i zgodnie stwierdziliśmy, że przyszedł czas na przerwę obiadową. Mieliśmy uczcić w ten sposób porozumienie i po jedzeniu wrócić do biura, żeby podpisać dokumenty. Nawet wznieśliśmy toast za porozumienie - opowiada działacz Dumy Katalonii.

- To był błąd, bo gdybyśmy nie wychodzili na obiad, tylko podpisali kontrakt od razu, Ronaldo zostałby w Barcelonie. W trakcie spotkania jeden z agentów wyszedł na pół godziny, żeby porozmawiać przez telefon. Wtedy nie zwróciliśmy na to specjalnej uwagi. Kiedy wrócił, przeprosił nas, wypił kawę, zjadł tosty i wróciliśmy do biura - relacjonuje Gaspart. Jak się później okazało, agent Ronaldo rozmawiał wtedy z prezydentem Interu, Massimo Morattim, który postanowił ściągnąć "Il Fenomeno" do Mediolanu. - Kiedy wróciliśmy do biura prezydenta Nuneza, agenci zmienili nastawienie. Odesłali Ronaldo do domu i powiedzieli, że zadzwonią po niego, kiedy wszystko będzie gotowe do podpisu. Okazało się, że zażądali zmian niemal w każdym punkcie umowy i podnieśli żądania finansowe. Kiedy spełnialiśmy ich warunki, znajdowali kolejny problem. Chcieli po prostu doprowadzić do zerwania rozmów - opowiada Gaspart, dodając: - Ronaldo ze łzami w oczach mnie przepraszał, ale jego agenci dostali lepszą ofertę od naszej i powiedział, że będzie lepiej, jeśli pójdzie do innego klubu, w którym zarobi znacznie więcej.

Rozmowy zostały przerwane, a dzień później Inter Morattiego aktywował zapisaną w kontrakcie Ronaldo klauzulę odstępnego. Brazylijczyk kosztował 27 mln dolarów, stając się najdroższym piłkarzem świata. Na Camp Nou nie mogli pogodzić się stratą Ronaldo, zwłaszcza w takich okolicznościach, ale mieli związane ręce. - Powiedziałem Morattiemu, że to, co zrobił, nie było w porządku, bo rozmawialiśmy z Ronaldo i byliśmy blisko porozumienia. Tłumaczył się tym, że nie wiedział, na jakim etapie były nasze rozmowy. Kiedy tylko go spotykam, przypominam mu, że Ronaldo wcale nie chciał iść do Interu, tylko agenci przekonali go pieniędzmi - kończy Gaspart.

Źródło artykułu: