Najpierw go wyśmiewano, potem stał się gwiazdą numer jeden. Lewandowski wraca do Dortmundu

Getty Images / Dennis Grombkowski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Pepe
Getty Images / Dennis Grombkowski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Pepe

Szydzono z niego i wyśmiewano w chamski sposób. Do czasu. Dziś Robert Lewandowski jest ikoną dla kibiców Borussii Dortmund. W sobotę polski napastnik Bayernu Monachium wraca do miejsca, gdzie po raz pierwszy usłyszeli o nim kibice z całego świata.

- Tego nie potrafi robić nikt na świecie, nawet Leo Messi. Jest fantastyczny - mówił o nim jego kolega z szatni, Neven Subotić. Wtórowali mu inni piłkarze Borussii Dortmund, Ilkay Gundogan nazwał go niewiarygodnym napastnikiem. Z kolei Jose Mourinho miał wtedy zadecydować, że chce go mieć w Realu Madryt.

Na takie opinie po pamiętnym meczu z Królewskimi w półfinale Ligi Mistrzów (4:1) Robert Lewandowski musiał jednak długo poczekać. Kariera w Borussii Dortmund nie od początku toczyła się po jego myśli, a w pierwszych miesiącach piłkarz musiał mierzyć się z ostrą krytyką niemieckich mediów. Pamiętny film, stworzony przez telewizję WDR, w którym pokazano Polaka jako nieudacznika i fajtłapę, przeszedł już do historii.

Dzisiaj Lewandowski jest najlepszym piłkarzem Bayernu Monachium, czołowym napastnikiem świata, wartym blisko 100 milionów euro. W sobotę wraca do Dortmundu, gdzie po raz pierwszy przedarł się do świadomości wszystkich kibiców futbolu na świecie.

- Mało kto zwrócił uwagę na ten transfer. Był tu nieznany. Borussia miała wtedy świetnego napastnika Lucasa Barriosa - mówił nam niemiecki dziennikarz Oliver Mueller o przenosinach Lewandowskiego do Borussii w lecie 2010 roku. Klub zapłacił jednak za niego niemałe jak na ówczesne czasy pieniądze, bo 4,5 miliona euro. A był to okres, gdzie w wychodzącej z finansowej zapaści BVB każdy eurocent oglądało się dwa razy.

I początek był trudny. Po jednym ze spotkań niemieckie media nadały mu pseudonim "Lewandoofski" (doof - głupi), potem pojawił się wspomniany wcześniej klip, gdzie przedstawiono go jako ciamajdę, który nie potrafi nawet załatwić się do sedesu czy wyłączyć budzika. To była szkoła życia.

Na dodatek Juergen Klopp wystawiał go na nowej dla niego pozycji cofniętego napastnika i ich relacje nie były wzorowe. Efekt? 8 goli w 33 spotkaniach swojego pierwszego sezonu w Bundeslidze. Jednak tylko 15 z nich rozpoczął w podstawowym składzie. Drużyna spisywała się jednak znakomicie i sensacyjnie wyprzedziła faworyzowany Bayern Monachium, zdobywając mistrzostwo Niemiec.

Nowe rozgrywki Lewandowski rozpoczyna już jako podstawowy środkowy napastnik BVB. Goli jednak brakuje. Wtedy dochodzi do przełomowej rozmowy Polaka z Kloppem. - Chciałem się wszystkiego dowiedzieć, nie rozumiałem, o co
trenerowi chodziło. Po długiej rozmowie zrozumiałem, co muszę zmienić i jak muszę zacząć myśleć. Często było tak, że trener Klopp miał niesłuszne pretensje do Polaków. On też zrozumiał, że jak coś jest nie tak, to nie jest to wyłącznie nasza wina - tłumaczył nam po latach Lewandowski.

Efekty widać już w kolejnym spotkaniu z Augsburgiem, w którym Polak strzela swojego pierwszego hat-tricka na niemieckich boiskach. - Od tego momentu wszystko się zaczęło w mojej karierze w Dortmundzie. Po tej rozmowie ruszyła już cała ta machina - mówił w książce "Krótka Piłka". Do końca sezonu dokłada 19 i zostaje trzecim najlepszym strzelcem Bundesligi, a Borussia znów sięga po tytuł. Prawdziwy popis "Lewy" daje jednak w finale krajowego pucharu, strzelając trzy gole Bayernowi Monachium.

Show, który zawsze mu będą pamiętać kibice Borussii, ma miejsce jednak w kolejnym sezonie. Tym razem drużyna rewelacyjnie spisuje się w Lidze Mistrzów, już w fazie grupowej pokonuje na własnym boisku Real Madryt, a pierwszego gola dla gospodarzy strzela właśnie Polak.

ZOBACZ WIDEO Bayern Monachium znowu traci punkty. Remis z Freiburgiem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

To jednak tylko zapowiedź recitalu, który ma miejsce 24 kwietnia 2013 roku. W półfinale rozgrywek los znów kojarzy ze sobą obydwa kluby, a pierwsze spotkanie jest szczytowym punktem w karierze Lewandowskiego. Strzela cztery gole i niemal w pojedynkę rozbija ekipę Jose Mourinho (4:1). - Wiedzieliśmy o nim wszystko, ale i tak robił z nami, co chciał - mówi potem Portugalczyk, który właśnie wtedy miał podjąć decyzję o podjęciu rozmów ws. sprowadzenia go do Madrytu.

Do 24-letniego wówczas napastnika długo nie dociera, czego dokonał. Jego wyczyn trafia na czołówki najważniejszych sportowych serwisów, także w Stanach Zjednoczonych, gdzie piłka nożna jest przecież sportem trzeciej lub nawet czwartej kategorii. To przełomowy moment w jego karierze, w którym przebija się do świadomości kibiców na świecie, a wartość Lewandowskiego na rynku idzie błyskawicznie w górę.

Już po zakończeniu tamtego sezonu Polak chce odejść z Borussii. Chce go Bayern, nie zapomina o nim Mourinho. Władze BVB decydują się jednak zatrzymać go za wszelką cenę, kosztem zarobienia wielkich pieniędzy. Bo już rok później Lewandowski odchodzi z Westfalii za darmo i trafia do największego rywala z Monachium, co jest ciosem dla klubu.

- Długo nie mogliśmy się po tym pozbierać, to była katastrofa - mówił ówczesny bramkarz Borussii, Roman Weidenfeller. Odejście do znienawidzonego Bayernu nie przeszkadza jednak w zorganizowaniu przez BVB wielkiego pożegnania Polakowi. Przed ostatnim domowym spotkaniu sezonu Lewandowski jest żegnany z wielkimi honorami przez kibiców, piłkarzy i władze klubu. - Był dla nas bezcenny - dodaje Jurgen Klopp.

Przez kolejne cztery lata Lewandowski tylko buduje swoją pozycję w światowym futbolu. Z Bayernem sięga po kolejne tytuły mistrzowskie w Niemczech, sam trzykrotnie zostaje królem strzelców, a takimi wyczynami jak strzelenie pięciu goli w dziewięć minut spotkania z VfL Wolfsburg przechodzi do historii Bundesligi.

W sobotę czeka go sentymentalny powrót na Signal-Iduna Park. W hicie 11. kolejki Bundesligi Borussia zmierzy się z Bayernem, który po raz pierwszy od lat nie będzie faworytem Der Klassiker. Prowadzeni przez Luciena Favre'a piłkarze BVB spisują się rewelacyjnie, wygrywają kolejne mecze, zachwycając ofensywną grą.

Z kolei Bawarczycy męczą oczy swoją postawą. Gdy wydawało się, że po czterech, choć nie do końca przekonujących, zwycięstwach z rzędu drużyna na dobre wyszła z kryzysu, przyszedł rozczarowujący remis z Freiburgiem i to na własnym boisku (1:1). Bayern zaprezentował się mizernie i nastroje w klubie przed arcytrudnym spotkaniem w Dortmundzie są mocno średnie.

Nie poprawiło ich środowe zwycięstwo nad AEK Ateny w Lidze Mistrzów. Bawarczycy wygrali 2:0, ale ponownie nie zachwycili. Kto uratował drużynę? Oczywiście Robert Lewandowski, którego dwa gole dały Bayernowi niezwykle ważne trzy punkty i pozwoliły wrócić na pozycję lidera grupy.

Jednak w Bundeslidze do tego daleka droga. Jeśli liderująca tabeli Borussia wygra sobotni hit, jej przewaga nad FCB wzrośnie do siedmiu punktów. Wówczas sytuacja drużyny zrobi się zła. Oczy kibiców w Bawarii znów zwrócone są na Polaka. W nim nadzieja, że sezon ligowy dla Bayernu nie zakończy się jesienią.

Komentarze (22)
avatar
Antek Pyta
9.11.2018
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
DREWNIANY NIE WYTRZYMA 45 MINUT , JEST NEDZA NAD NEDZE GORSZEGO GOOWNA JUZ NIE BYLO ... 
avatar
Django
9.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jak zwykle,cały świat się myli a Stevie Wonder ma rację... 
avatar
kaziu1950
9.11.2018
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Co do tej pory osiągnął Lewandowski poza mistrzostwami Niemiec źe stawiacie go w gronie najwybitniejszych piłkarzy. 
avatar
Wojciechus
9.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ale tytuł........ 
Jan Kozietulski
9.11.2018
Zgłoś do moderacji
3
5
Odpowiedz
"...Tego nie potrafi robić nikt na świecie..." Trudno się dziwić. Taka "kaleka" z cieszynkami rodem z oddziału zamkniętego może być tylko jedna.