Mowa o sytuacji z 89. minuty, gdy arbiter Mariusz Złotek dopatrzył się faulu Ivana Runje na Dominiku Nagym tuż przed polem karnym Jagiellonii Białystok. Sędzia odgwizdał rzut wolny, który Legia Warszawa zamieniła na ratującą remis bramkę (Andre Martins trafił w poprzeczkę, ale dobitka Sandro Kulenovicia była już celna).
- Może nie powinienem tak mówić, ale dla mnie to jest jawne dymanie. Faulu nie było, pada bramka i tracimy punkty. W każdym meczu, w którym gram przeciwko Legii, tak to wygląda, a nie inaczej - powiedział przed kamerami Canal+ Bartosz Kwiecień, komentując kontrowersyjną decyzję Złotka.
Nic dziwnego, że piłkarze Jagiellonii byli wściekli na rozjemcę. Jaga prowadziła już od pierwszej minuty, tracąc korzystny wynik na ostatniej prostej. Sam Kwiecień podpadł arbitrowi w trzeciej minucie, gdy Złotek pokazał mu żółtą kartkę za ostrą grę.
- Nie mogę mieć pretensji o kartkę dla mnie, bo była sprawiedliwa, ale faul ewidentnie w drugą stronę. Legia utrzymywała się przy piłce, ale my cały czas ciężko pracowaliśmy, by utrzymać wynik do końca. A wiemy, jak się to potoczyło - dodał Kwiecień.
Pretensji do Złotka nie ukrywał też Ireneusz Mamrot. Trener Jagiellonii po końcowym gwizdku udał się w kierunku sędziego, ale jego uwagi nie mogły już odmienić rezultatu. Koniec końców Jagiellonia zremisowała z Legią 1:1.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Icardi bohaterem Interu! Tak padł decydujący gol w derbach Mediolanu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]