Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa: hit bez rozstrzygnięcia

PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Cafu (z lewej) i Taras Romanczuk (z prawej)
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Cafu (z lewej) i Taras Romanczuk (z prawej)

Ligowy hit nie rozczarował! Zaczęli gospodarze, skończyli goście. Po meczu trzymającym w napięciu do ostatnich sekund Jagiellonia Białystok zremisowała z Legią Warszawa 1:1.

Kiedy naprzeciwko siebie wychodzą aktualny lider tabeli i mistrz Polski trzeba im zawiesić poprzeczkę odpowiednio wysoko. Czym ma się emocjonować zwykły kibic Lotto Ekstraklasy jak właśnie nie takimi meczami. Hit kolejki nie zawiódł, ale i nie zachwycił. Był trochę jak popularny serial fantasy "Gra o Tron". Trzymał w napięciu, tyle że brakowało smoków. I tytuł się zgadzał.

Od wielkiego bum rozpoczęła Jagiellonia. Minęło 50 sekund, a dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił strzałem głową Ivan Runje. Chorwat ustanowił tym samym rekord sezonu 2018/19 w Ekstraklasie jeśli chodzi o najszybciej strzelonego gola. Wszystko działo się pod nosem fanów Legii, którzy mimo problemów zostali jednak wpuszczeni na białostocki stadion. Niektórzy z nich gola nie zobaczyli, bo tempo przeprowadzenia kontroli osobistej przez służby porządkowe było koszmarnie powolne.

Jagiellonia zadała szybki cios i schowała się za podwójną gardą. Za grę wzięła się Legia. Z każdą kolejną minutą piłkarze ze stolicy atakowali śmielej, niemal non stop przebywając na połowie gospodarzy. Dużo szumu robił Sebastian Szymański, chyba najczęściej faulowany człowiek na boisku. Z wymianą podań goście problemów nie mieli, gorzej było z oddawaniem strzałów i kryciem przy stałych fragmentach rywala. Trener Ricardo Sa Pinto wściekał się przy linii, kiedy w bardzo prosty sposób po centrach z kornerów do strzałów głową dochodzili Bartosz Kwiecień i Runje. Wezwany do linii bocznej Marko Vesović miał przekazać kolegom spostrzeżenia trenera, ale "Jaga" nadal była groźna.

Tuż po przerwie na trybunie dla przyjezdnych pojawił się ogień. Fani Legii podpalili wniesioną na stadion flagę białostockich kibiców, prowokując miejscowych do stadionowej bitki. Od tej pory już żadna ze stron nie kibicowała, a obelgom różnej treści nie było końca.

ZOBACZ WIDEO: Serie A: Napoli zbliżyło się do Juventusu. Pewne zwycięstwo drużyny Polaków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Legia z uporem maniaka szukała sposobu na sforsowanie bloku obronnego gospodarzy. Nie udawało się skrzydłami, brakowało miejsca w środku, próbowano uderzeń z dystansu, ale i one w większości trafiały w białostoczan. Wprowadzony w przerwie Jose Kante był tak samo bezradny jak Carlitos. Jagiellonia była gościem na połowie Legii, ale w 63. minucie strzałem w słupek postraszył Karol Świderski. W odpowiedzi fantastyczną okazję zmarnował Szymański, z 10 metrów strzelając nad poprzeczką.

Emocje trwały do ostatnich sekund i Legii rzutem na taśmę udało się wyrównać. Strzał z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, a z metra skutecznie dobił wprowadzony kilka minut wcześniej Sandro Kulenović. Grająca świetny mecz obrona Jagiellonii tym razem rażąco przysnęła.

Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 1:1 (1:0)
1:0 - Ivan Runje 1'
1:1 - Sandro Kulenović 89'

Składy:

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Nemanja Mitrović, Ivan Runje, Guilherme Sitya, Bartosz Kwiecień, Taras Romanczuk, Przemysław Frankowski (90+2' Mateusz Machaj), Martin Pospisil (59' Marko Poletanović), Arvydas Novikovas, Karol Świderski (72' Roman Bezjak).

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Marko Vesović (82' Sandro Kulenović), Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Adam Hlousek, Domagoj Antolić (46' Jose Kante), Cafu, Sebastian Szymański, Andre Martins, Dominik Nagy, Carlitos (69' Michał Kucharczyk).

Żółte kartki: Kwiecień, Runje, Burliga (Jagiellonia) oraz Nagy, Wieteska (Legia).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 16 862.

[multitable table=974 timetable=7769]Tabela/terminarz[/multitable]

Źródło artykułu: