Reprezentacja Polski kolejny mecz o punkty w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2010 rozegra dopiero we wrześniu, ale już w czerwcu uda się na zgrupowanie do RPA. Leo Beenhakker dwa tygodnie temu podał listę zawodników zaproszonych na ten wyjazd. Znajdujących się na niej można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to piłkarze odgrywający w drużynie narodowej pierwszoplanowe role, tacy jak: Mariusz Lewandowski, Marcin Wasilewski, Dariusz Dudka czy Jacek Krzynówek. Druga składa się z tych, którzy nie mają regularnych okazji do pokazania się na arenie międzynarodowej i przeważnie biegają po boiskach polskiej ekstraklasy. W tej grupie są między innymi Piotr Polczak, Dawid Nowak, Sławomir Peszko i Bartosz Bosacki.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że szkoleniowiec dobrze zrobił powołując sprawdzonych zawodników i tych, którzy na palcach jednej ręki mogą policzyć swoje występy w biało-czerwonych barwach. Dziwi mnie jednak to, że w tej drugiej grupie nie ma żadnego z młodych (jak na polskie warunki) piłkarzy, którzy w ekstraklasie zdecydowanie się wyróżniają i liczą na takie okazje, jak ten obóz w Afryce. Kogo mam na myśli? Jeśli chodzi o obrońców, to chyba nikt nie kwestionuje tego, że Kamil Glik i Adam Banaś zasłużyli na szansę w reprezentacji swoimi występami na krajowych boiskach.
Ten pierwszy ma dopiero 21 lat, a już rozbijają się o niego najlepsze kluby ekstraklasy na czele z Wisłą Kraków i Lechem Poznań. Bacznie przyglądają mu się też skauci zza granicy. Teoretycznie jako stoper walczącego o utrzymanie Piasta Gliwice nie ma dużych szans na przyćmienie defensorów ligowych potentatów. W praktyce sprawa wygląda zupełnie inaczej, bo o Gliku mówi się więcej, niż chociażby o Bosackim z Lecha, czy Głowackim z Wisły. Fakt, ma jeszcze sporo czasu na zaistnienie w reprezentacji, ale teraz jest w wybornej formie i myślę, że Beenhakker mógłby zabrać go do RPA. A nuż po takiej wycieczce wystrzeliłby w górę i za kilka miesięcy byłby w stu procentach gotów do gry z orzełkiem na piersi.
Banaś do Górnika Zabrze przeniósł się zimą. Minęło raptem pięć miesięcy, a jeśli kogoś trzeba byłoby wyróżnić z drużyny 14-krotnego mistrza Polski, to tym kimś jest właśnie wychowanek Ruchu Radzionków. Jest znacznie bliżej reprezentacji niż kolega po fachu z Piasta, ale wciąż jeszcze o włos za daleko. W ekstraklasie strzela jak na zawołanie choć to nie jego działka, w obronie również spisuje się bez zarzutu. To, że nie znalazł się na liście powołanych jest dla mnie największym zaskoczeniem. Może jednak Holender powinien zajrzeć na Roosevelta, skąd jeszcze nie tak dawno zabierał ze sobą kilku zawodników?
Jeszcze nie tak dawno bezlitośnie trawił go największy nałóg futbolowego światka, czyli hazard. Teraz wszystkie złe chwile poszły w niepamięć i Kamil Grosicki znów zachwyca swoimi umiejętnościami, tym razem w barwach Jagiellonii Białystok. "Grosik" już obił się o reprezentację i kto wie, czy jeśli nie wskoczyłby w wir ruletki, dziś nie byłby pewniakiem w "jedenastce" Leo. Nie ma jednak co gdybać i wspominać. Trzeba dostrzec, że napastnik znów jest w formie i to niewątpliwie jest tak uwielbiany przez holendra "international level". Pewnie po cichu liczył, że może w czerwcu uda mu się znów otworzyć drogę do kadry, ale będzie musiał jeszcze poczekać.
Piotr Brożek znajduje się co prawda na liście rezerwowych, ale ma niewielkie szanse na wyjazd do RPA. Jeśli przeanalizowalibyśmy zawodników z polskiej ligi występujących na lewej obronie, to bez wahania można powiedzieć, że najlepszy jest właśnie defensor z Krakowa. W reprezentacji na lewym boku obrony występuje Jakub Wawrzyniak, ale po ostatnich perypetiach związanych z dopingiem, chyba jednak zawodnik Panathinaikosu Ateny powinien zostać w domu. Od kilku miesięcy komentatorzy domagają się przetestowania starszego z braci Brożków - na razie bezskutecznie.