Mieliśmy przeciwnika na widelcu i nie powinniśmy tego spotkania przegrać - rozmowa z Pawłem Kapsą, bramkarzem Lechii

Po meczu Lechii Gdańsk z Wisłą Kraków bramkarz biało-zielonych, Paweł Kapsa ocenił negatywnie swoją postawę. Trzeba jednak przyznać, że najlepszy bramkarz poprzedniej kolejki w plebiscycie portalu SportoweFakty.pl miał sporo roboty w tym spotkaniu.

Michał Gałęzewski: Wpuściłeś cztery bramki, ale kilka sytuacji również wybroniłeś i chyba nie możesz swojej postawy ocenić bardzo negatywnie...

Paweł Kapsa: Zawsze ocenia się swoją postawę negatywnie, jeśli traci się tyle bramek. Mieliśmy przeciwnika na widelcu i nie powinniśmy tego spotkania przegrać. Przegraliśmy i nasza sytuacja jest dramatyczna.

Przez dwa ostatnie mecze musiałeś wybronić trochę strzałów...

- Tak, to prawda. O ile w Poznaniu sobie z tym jakoś radziłem i zabrakło tylko trochę szczęścia i umiejętności, to Wisła nas wypunktowała. Mieliśmy kilka sytuacji z przodu, gdzie mogliśmy pokusić się o strzelenie 1-2 bramek więcej i zapewnilibyśmy sobie spokojne utrzymanie, a tak, to za tydzień czeka nas mecz o życie.

Jeśli się zdobywa pierwszą bramkę po 16 sekundach, to chyba gra się trochę lepiej...

- Dopóki mieliśmy siłę, to przeszkadzaliśmy i graliśmy jak równorzędny partner. Później wyszło to, że Wisła grała piłką, a my się przy niej nie utrzymywaliśmy.

Większość spotkań piłkarskich jest taka, że piłka jest głównie w środku pola. Z Wisłą było inaczej i lądowała ona z jednego pola karnego na drugie.

- Nie zagraliśmy złego spotkania i tego jestem pewny. Co z tego, że zagraliśmy niezłe spotkanie, skoro straciliśmy cztery bramki i przegraliśmy mecz? Na pewno nie jesteśmy zadowoleni.

No właśnie. Czy wasza postawa w ostatnich meczach z najlepszymi zawodnikami ligi, to dobry prognostyk przed sobotą?

- Ciężko to oceniać. Czasami graliśmy dobre mecze i przegrywaliśmy, a czasami słabe i wygrywaliśmy, jak z Jagiellonią. Trzeba walczyć dalej. Wszystko zależy od ostatniej kolejki.

Piast już się utrzymał. Czy to dobrze dla was?

- Nie wiem. Będzie można to ocenić dopiero po meczu w Gliwicach. My jednak nie możemy patrzeć na kogoś, musimy patrzeć na siebie.

Co trzeba zrobić, żeby wygrać w Gliwicach?

- Musimy zagrać skutecznie, mądrze, dobrze z przodu i zdecydowanie lepiej niż z Wisłą z tyłu. To może przynieść nam sukces.

W poprzednich meczach graliście dość dobrze z tyłu, ale mało skutecznie. Tym razem strzeliliście dwie bramki Wiśle, a to na pewno nie jest powód do płaczu, wręcz przeciwnie.. Dlaczego straciliście cztery bramki? Było za dużo błędów w obronie? Daliście się zepchnąć? Masz do siebie pretensje?

- Na pewno mam do siebie pretensje, bo mogłem lepiej zareagować przy każdej z wpuszczonych bramek. Skuteczność była na w miarę wysokim poziomie. Co prawda mieliśmy sytuację na 3:3 Maćka Rogalskiego - myślę, że powinien być rzut karny. Zabrakło siły, bo Wisła strzeliła ostatnie trzy bramki w 15 minut, a to o czymś jednak musi świadczyć.

Przy strzale Zieńczuka mogłeś zachować się inaczej?

- Strzał był na pewno dobry. Jak pada bramka, to człowiek szuka rozwiązań, że można było zrobić coś inaczej. Na pewno nasz mur nie był najwyższy, bo nie mamy wysokich zawodników. Jak się ma mur z zawodnikami mierzącymi 170 centymetrów wzrostu, to łatwiej zdobyć bramkę, niż jak jest mur z zawodnikami mierzącymi 1.90 metra.

Komentarze (0)