Dwa miesiące temu cała piłkarska Polska śmiała z tego, że przed rewanżowym meczem kwalifikacji do Ligi Mistrzów z Legią Warszawa pracownicy Spartaka Trnawa pomalowani trawę na zielono. Słowacy chcieli ukryć niedoskonałości swojej murawy, która nie znosiła dobrze mocno słonecznych dni. Nie minęło wiele czasu, a Cracovia przebiła pomysł ludzi z Trnawy, wystawiając się na pośmiewisko. I to ze zdecydowanie niższych pobudek, niż te, które stały za działaniem Słowaków.
Ze względu na skandaliczne zachowanie kibiców Cracovii podczas ostatniego meczu z Wisłą, kiedy ostrzelali sektor fanów Białej Gwiazdy racami, co spowodowało przerwane gry na 21 minut, na niedzielne derby stadion przy Kałuży 1 został zamknięty dla publiczności, ale Komisja Ligi Ekstraklasy SA pozwoliła Cracovii na wpuszczenie na trybuny dzieci i młodzieży szkolnej. 196. derby Krakowa miały przejść do historii jako "derby z klasą", a zostaną zapamiętane jako "derby wstydu".
Na stadionie Cracovii zjawiło się ponad pięć tysięcy najmłodszych kibiców z całej Małopolski i nie tylko, bo do Krakowa przyjechały też m.in. grupy z Jasła czy Częstochowy. Sympatia dzieci, w zdecydowanej większości bez jasno określonych preferencji kibicowskich, najpierw była podzielona między oba kluby. Dopiero w trakcie gry, gdy Wisła zaczęła dominować na boisku, mali kibice zaczęli wyraźnie trzymać stronę gości. Po Kałuży 1 niosły się coraz śmielsze okrzyki "Wisła, Wisła!" czy "Jazda, jazda, jazda! Biała Gwiazda!". Co w tym jednak dziwnego, że dzieci, które nie mają na co dzień styczności z Lotto Ekstraklasą, zaczęły dopingować zespół wyraźnie lepszy od drugiego? Te same grupy piszczały z zachwytu, gdy z atakiem sunęła Cracovia, ale że częściej w akcji byli goście, to i częściej słychać było doping dla Białej Gwiazdy.
ZOBACZ WIDEO Serie A: szczęśliwe zwycięstwo Romy. Fatalny rzut karny gracza Empoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Władze Cracovii na pewno nie tak wyobrażały sobie rozkład sił na trybunach, ale zamiast pokazać klasę, jakiś "geniusz" z Kałuży 1 wpadł na pomysł, by zagłuszyć dzieci... puszczonym przez stadionowe nagłośnienie dopingiem nagranym przy okazji innego meczu Cracovii. Zapętlone "Hej Pasy gol!", któremu towarzyszyły głuche uderzenia w bęben, leciało z głośników przez godzinę, a przerywane było tylko, gdy spiker musiał podać informację o zmianach, kartkach albo przedłużeniu czasu gry. Brzmiało to jak najgorsza tortura, a dzieci konsekwentnie zniechęcało do zaangażowania w mecz. W drugiej połowie Cracovia przycisnęła Wisłę i walczyła o odrobienie strat, ale nie mogła już liczyć na doping żywo reagujących trybun - jej walce akompaniowała tylko ogłupiająca ścieżka dźwiękowa.
Abstrahując od tego, że Cracovia zachowała się nie w porządku wobec najmłodszych kibiców, których zaprosiła na stadion, to jeszcze naruszyła przepisy "Regulaminu w zakresie bezpieczeństwa podczas rozgrywek organizowanych przez PZPN i Ekstraklasę SA", który znajduje się w podręczniku licencyjnym na sezon 2018/2019. W punkcie 2 artykułu 42 czytamy, że stadionowy "system nagłośnienia nie może być użyty do kibicowania jakiejkolwiek drużynie". Nie dość, że Cracovia wystawiła się na pośmiewisko, to jeszcze może za to zapłacić, bowiem w artykule 48 znajdziemy, że "naruszenie przepisów regulaminu stanowi podstawę wszczęcia postępowania dyscyplinarnego".
Jaka kara może spotkać Cracovię? Trudno powiedzieć, bo to, co wydarzyło się w niedzielę przy Kałuży 1, było sytuacją bez precedensu - nigdy wcześniej żaden klub nie zdecydował się na puszczenie dopingu z głośników. Na razie z pracy zrezygnował spiker, Marek Bartoszek, który został zmuszony do zagłuszenia dzieci. Więcej o tym TUTAJ.
To jednak nie koniec wpadek Cracovii. Po końcowym gwizdku piłkarze Wisły ruszyli do kibiców, by podziękować im za wsparcie. To samo mogli zrobić też zawodnicy Cracovii, ale nie pofatygowali się pod trybuny, tylko pomachali dzieciom z odległości kilkudziesięciu metrów. Gdzie byli wtedy trener Michał Probierz, kapitan zespołu Michał Helik czy kierownik drużyny, by powiedzieć drużynie, jak powinna się zachować?
Niesamowity widok... runda honorowa piłkarzy @WislaKrakowSA. Dzieci biją brawo i krzyczą: „Wisła, Wisła...” pic.twitter.com/lbmKjLif6o
— Maks Michalczak (@MaksMichalczak) 7 października 2018
Gdy piłkarze Wisły skończyli małą rundkę honorową i schodzili z boiska do tunelu, z jednego ze sky boksów zaintonowano wulgarną pieśń, bez której derby Krakowa obyć by się nie mogły. Wiślacy usłyszeli, że grają dla kobiety lekkich obyczajów, ale zareagowali na to uśmiechem, pozdrowieniami dla sfrustrowanych dorosłych kibiców i wskazując na herby na koszulkach. Gdy wydawało się, że to już koniec, w tłumie dziennikarzy na konferencji prasowej znalazł się kibic, który przedstawił się z imienia i nazwiska, by spytać trenera Probierza o to, kiedy poda się do dymisji. Szkoleniowiec zorientował się, że nie rozmawia z dziennikarzem, czym spłoszył kibica, który ulotnił się z sali, ale odpowiedział na pytanie. A na deser, przed wejściem do mix zone, gdzie dziennikarze rozmawiają z piłkarzami, zjawił się kolejny "kibic" Cracovii, intonując kolejną wulgarną przyśpiewkę o resortowej przeszłości Wisły.
196. derby Krakowa nie były festiwalem nienawiści jak poprzednie mecze Cracovii z Wisły, ale za to zamieniły się w festiwal żenady. Zamiast zyskać na nieobecności sprawiających zwykle problemy kibiców i zbić kapitał na przyszłość (każde z pięciu tysięcy dzieci, które zjawiły się przy Kałuży 1, było potencjalnym kibicem Cracovii), klub znów wystawił się na krytykę. Nie mówiąc już o czysto sportowym upokorzeniu. Pasy szorują o ligowe dno, a niedzielna porażka była ich trzecią derbową z rzędu - tak złej passy w ligowej rywalizacji z Wisłą Cracovia nie miała od 48 lat.