We wtorek we Wrocławiu rozczarowali przede wszystkim piłkarze, ale i kibice. Tak niskiej frekwencji nie było od lat. Towarzyski mecz z Irlandią (1:1) z trybun oglądało 25 455 osób (więcej przeczytasz TUTAJ).
Przed Jerzym Brzęczkiem trudne zadanie: poskładać zespół po blamażu w Rosji i odzyskać zaufanie kibiców. Po kadencji Adama Nawałki nowy selekcjoner musi zacząć od zera i przywrócić wiarę, którą fani stracili po ostatnich rozczarowujących meczach.
"Kibic nie ma bardzo dobrej pamięci"
- Kibic klubowy jest bardziej związany ze swoją drużyną, jest z nią "na dobre i na złe". W przypadku reprezentacji mamy do czynienia z "sezonowością", "modą" na piłkę. Ona wybuchła, kiedy mieliśmy sukcesy i teraz dość widoczny jest spadek entuzjazmu. Byłbym ostrożny. Kibic nie ma bardzo dobrej pamięci. Łatwiej jest mu dać zapomnieć o gorszych wynikach, kiedy przyjdą lepsze mecze - uspokaja Jędrzej Hugo-Bader, ekspert ds. marketingu sportowego.
Kiedy kadrowicze imponowali formą, kolejki fanów ustawiały się po bilety na mecze. Jeszcze niedawno, bo na meczach towarzyskich przed mundialem frekwencja utrzymywała się powyżej 40 tysięcy osób, wyjątek stanowił jedynie sparing z Meksykiem w Gdańsku, wtedy na trybunach było 32 736 widzów. Nie wspominając nawet o ostatnich meczach eliminacji do mundialu na Stadionie Narodowym, które przyciągały za każdym razem ponad 55 tysięcy fanów Biało-Czerwonych. Hugo-Bader: - Po nieudanym mundialu zawsze może nastąpić taki moment, kiedy na chwilę zainteresowanie spada, ale to jest normalne w sporcie. Dwa lata temu po sukcesie na Euro nie sposób było dostać bilet nawet na jakiś przeciętny mecz towarzyski. Teraz jesteśmy po nieudanych mistrzostwach i blamażu polskich klubów w pucharach, więc siłą rzeczy to wpływa na obecną frekwencję, ale jest absolutnie chwilowe.
Brak Lewandowskiego to nie jedyny problem
25 455 kibiców we wtorek liczyło na obejrzenie setnego występu Roberta Lewandowskiego w kadrze. Zawodnik musi odłożyć swój jubileusz na później, bowiem nie rozegrał z Irlandczykami ani minuty. - Nie znamy kulisów wszystkich spraw. Może były takie wcześniejsze ustalenia między Brzęczkiem a Lewandowskim - tłumaczy Jerzy Engel. Brak największej gwiazdy na stadionie we Wrocławiu także rozczarował znaczną część kibiców.
Jędrzej Hugo-Bader: - Myślę, że większe rozczarowanie może być poziomem spotkania. Gdyby piłkarze zapewnili trochę ciekawsze widowisko, to kibice łatwiej przełknęliby to, że nie zobaczyli Roberta. To jest w ogóle minus sparingów [...] Mam nadzieję, że w kolejnych meczach zmiennicy trochę bardziej rozpieszczą kibiców, którzy przyjdą na kolejne mecze.
"Nie panikujmy"
Wynik frekwencji na spotkaniu z Irlandią jest najgorszy w historii meczów Biało-Czerwonych na stadionie we Wrocławiu. Pobito niechlubny rekord z września 2012 roku, kiedy na meczu eliminacji MŚ z Mołdawią było 26 145 osób. Hugo-Bader: - Nie wydaje mi się, żeby Wrocław był miastem, które nie chce oglądać dobrej piłki. Bo niby czemu w Gdańsku można a na Dolnym Śląsku nie? Poczekajmy do kolejnych meczów. Mam nadzieję, że stadiony się zapełnią i nie będziemy się już martwić frekwencją.
Ekspert ds. marketingu sportowego uspokaja, że nie ma co jeszcze mówić o kryzysie frekwencji. - Wszyscy jesteśmy troszkę rozczarowani naszym piłkarskim latem. Nie panikujmy. O trendzie możemy mówić dopiero, kiedy przez dłuższy okres będą problemy z zapełnieniem stadionów lub gdy na meczach Ligi Narodów z Portugalią i Włochami będą puste sektory. Wtedy byłoby to niepokojące - mówi Hugo-Bader.
ZOBACZ WIDEO Polska - Irlandia. Grobowy nastrój po meczu reprezentacji. "Nie dało się na to patrzeć"