13 listopada 2017 roku był czarną datą w historii włoskiego futbolu. Tego dnia kadra Italii zremisowała bezbramkowo ze Szwecją, co w efekcie kosztowało ją sensacyjny brak awansu na mundial. Pierwszy od 60 lat. - Apokalipsa stała się faktem - pisała "La Repubblica".
Niespełna rok później Włosi będą historycznym rywalem Polaków w pierwszym meczu Ligi Narodów UEFA. W Bolonii zobaczymy już jednak zupełnie inną drużynę. Czterokrotni mistrzowie świata teraz straszą głównie historią. Wszystko dlatego, że po "katastrofie na San Siro" są w okresie ogromnej przebudowy. Kariery reprezentacyjne zakończyli Buffon i Daniele De Rossi, czyli ostatni piłkarze z drużyny zwycięzców mundialu 2006. Z posadą selekcjonera pożegnał się Giampiero Ventura. - Nowy trener i kapitan, powrót Mario Balotelliego, wejście nowego pokolenia na czele z Federico Bernardeschim... Przez ten krótki czas zmieniło się niemal wszystko - tłumaczy nam Luca Bianchin z "La Gazzetta dello Sport".
Nowym selekcjonerem jest Roberto Mancini. I od początku musi mierzyć się z wieloma problemami. Były trener m. in. Interu i Manchesteru City nic jednak sobie z tego nie robi i działa. Namówił do powrotu Giorgio Chielliniego, przywrócił do reprezentacji Mario Balotelliego. Zmienił styl treningów, dzięki czemu polepszyła się atmosfera w zespole. Teraz zamierza porzucić system gry stosowany przez poprzedników (3-5-2) na rzecz 4-3-3 (przechodni w 4-1-4-1). W nim, jednym z liderów ma być Lorenzo Insigne. Filigranowy skrzydłowy, który imponuje od kilku sezonów w Napoli, dotąd poza meczami towarzyskimi zawodził w reprezentacji. Ale Mancini chce to zmienić. I ma na niego swój plan. - Bardzo ważna będzie jednak jego współpraca z Balotellim - uważa Bianchin.
Wspierać powinien ich młody Bernardeschi, który na początku sezonu przyćmił w Juventusie samego Cristiano Ronaldo. - Jest szybki i dobrze wyszkolony technicznie. Umie niemal wszystko - chwalił go niedawno selekcjoner. Na takich piłkarzach jak pomocnik Juve ma się zresztą opierać kadra Italii. Szansę debiutu z Polską może otrzymać np. 19-letni Nicolo Zaniolo. - Włosi jeszcze nigdy nie grali tak mało w Serie A, więc musimy coś na to poradzić. Dlatego powołałem taki skład. Uważam, że mamy bardzo dobrych zawodników Z całą pewnością lepszych od obcokrajowców, którzy grają w ich miejsce - tłumaczył Mancini.
ZOBACZ WIDEO Piasek i miejscami wypalona trawa, to tutaj zagrają Polacy. "Włosi mówią, że to najlepsza murawa"
Środek pola Włochów będzie prawdopodobnie oparty na Jorginho. Największą niewiadomą wydaje się jednak obsada bramki. W każdym z dotychczasowych meczów towarzyskich bronił bowiem kto inny. Niemniej media i eksperci najwięcej szans dają utalentowanemu Gianluigiemu Donnarummie z AC Milan, w którym widzą drugiego Buffona. - Rywalizacja mocno napędza. Mam nadzieję, że to jednak ja będę pierwszym bramkarzem - nie krył 19-latek. To oznaczałoby rolę dublerów dla doświadczonego Salvatore Sirigu oraz ambitnego Mattii Perina.
W trzech meczach pod wodzą Manciniego Włosi mają bardzo wyrównany bilans - raz wygrali (2:1 z Arabią Saudyjską), raz zremisowali (1:1 z Holandią) i raz przegrali (1:3 z Francją). Styl drużyny nie zachwycał. Ale to ma się wkrótce zmienić. "Squadra Azzurra" ma grać ofensywnie, szybko i przyjemnie dla oka. I to właśnie ma przyciągnąć z powrotem zainteresowanie fanów, co jest zresztą jednym z głównych zadań Manciniego na początku pracy z kadrą. - Powiedziałbym nawet, że najważniejszym. Oczywiście Liga Narodów jest ważna, podobnie Euro 2020. Ale "la Nazionale" potrzebuje teraz przede wszystkim, by Włosi znowu ją pokochali - kończy Bianchin.