Była końcówka września 2017 roku. 25-letni wówczas Damian Kądzior mógł wreszcie powiedzieć, że osiągnął swój cel. Po wielu trudnych latach dostał prawdziwą szansę w Ekstraklasie. Los szykował mu jednak kolejny prezent...
Powołanie nr 1, czyli sensacja
Wystarczyło zaledwie 10 spotkań w barwach Górnika Zabrze, by filigranowym skrzydłowym zainteresował się selekcjoner Adam Nawałka. Niespodziewanie nazwisko białostoczanina znalazło się w kadrze na decydujące spotkania el. MŚ z Armenią i Czarnogórą. - Powołanie do reprezentacji to spełnienie marzeń każdego, kto gra w piłkę. To też bodziec do dalszej pracy i niejako nagroda za poświęcenie - komentował wtedy dla WP SportoweFakty zawodnik. Oba wygrane mecze obejrzał z trybun. Ale dzięki temu mógł przeżyć niezapomniane świętowanie awansu na mundial po zwycięstwie 4:2 na drużyną z Bałkanów. A najlepsze wydawało się być przed nim.
Powołanie nr 2, czyli ofiara systemu
Górnik przez następne tygodnie zachwycał w Ekstraklasie, a Nawałka dokładnie obserwował jego gwiazdy. Kolejne powołanie dla Kądziora na towarzyskie spotkania z Meksykiem i Urugwajem nie było więc już sensacją. Wydawało się niemal pewne, że tym razem pomocnik zabrzan otrzyma szansę. Niestety, trener Biało-Czerwonych meczami z rywalami zza oceanu rozpoczął prace nad nowym systemem z wahadłowymi. A to oznaczało brak miejsca dla skrzydłowych. Damian spotkania obserwował więc z ławki rezerwowych. Ale nie załamywał się z tego powodu. - Staram się podglądać kolegów w treningu, uczyć się od nich, korzystać z możliwości, którą mi dano - podkreślał w wywiadzie z Pawłem Kapustą.
ZOBACZ WIDEO Nowa zasada u Jerzego Brzęczka. Szczęsny: Jesteśmy od tego, by się dostosować
Powołanie nr 3, czyli pech
Mówi się: "do trzech razy sztuka". Doskonałą okazją na debiut Kądziora wydawały się więc marcowe starcia towarzyskie z Nigerią i Koreą Południową. Szczególnie, iż było pewne, że w nich Nawałka zechce sprawdzić jak najwięcej piłkarzy. Nazwisko gracza Górnika znowu znalazło się na liście. Ale pojawił się problem. Podczas ostatniego spotkania ligowego przed zgrupowaniem kadry Damian został uderzony w kolano, na którym pojawił się krwiak. Badania nie pozostawiły wątpliwości - piłkarz nie ma szans zagrać. Smutny Kądzior musiał więc wrócić do domu. Kolejna okazja przepadła. - W tym momencie już nie myślę o tym, co było na kadrze, tylko patrzę na to, co przede mną - zapewniał nas. A przed nim była końcówka sezonu w Ekstraklasie.
Powołanie nr 4, czyli niedosyt
Bardzo dobra postawa i trzy gole na finale rozgrywek nie mogły umknąć uwadze Nawałki. Powołał on skrzydłowego czternastokrotnych mistrzów Polski do szerokiej kadry reprezentacji na mistrzostwa świata w Rosji. Ale radość nie trwała długo. Nazwisko Kądziora było bowiem jednym z czterech, które zostały skreślone z niej jako pierwsze. W opinii wielu, za szybko... - Widocznie nie przekonałem dostatecznie trenera. Wierzę, że moja szansa jeszcze przyjdzie. Nie ma o czym mówić, tylko trzeba udowadniać swoją wartość na boisku - komentował tamtą decyzję selekcjonera.
Powołanie nr 5, czyli nadzieja
Jak powiedział, tak zrobił. Chociaż już w innym miejscu, bo w lipcu z Zabrza trafił do Dinama Zagrzeb. Tam od razu wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Dwukrotnie był wybierany najlepszym zawodnikiem meczów ligowych. Nowy selekcjoner Jerzy Brzęczek nie wahał się więc wysłać mu powołania na spotkania z Włochami i Irlandią.
Przed Damianem już piąta szansa na debiut w reprezentacji. - Nie ukrywam, że to jedno z moich marzeń, niemniej każde powołanie do reprezentacji jest ogromnym wyróżnieniem. Dużo przeszedłem w swojej karierze, więc potrafię docenić nawet takie rzeczy - podkreśla piłkarz. - Wierzę jednak, że jeśli tylko będę odpowiednio ciężko pracował, to dostanę swoją szansę - dodaje.