Obiekt Śląska Świętochłowice czasy swojej świetności ma już dawno za sobą. Choć w przeszłości mieścił nawet 26 tysięcy widzów, to obecnie ze względu na zakaz organizacji imprez masowych, jego oficjalna pojemność wynosi 999 miejsc. Trybuny oparte na wałach ziemnych grożą zawaleniem, a władze miasta od kilku lat zapowiadają, że stadion na Skałce przejdzie kompleksową modernizację, by mógł służyć nie tylko drużynie piłkarskiej, ale i żużlowej.
Roboty jednak nadal nie ruszyły i to mimo tego, że prezydent miasta Dawid Kostempski prezentował już wizualizacje nowego obiektu. Kilka przetargów nie zostało rozstrzygniętych, co torpeduje prace. Jest to duży problem zarówno dla żużlowców, jak i piłkarzy. Ci pierwsi bez nowoczesnego stadionu nie mogą rywalizować w lidze i odbywać treningów. Z kolei piłkarze nie mogą na własnych śmieciach rozgrywać takich spotkań, jak z Arką Gdynia.
Zgodnie z terminarzem, mecz Śląska z zespołem z Lotto Ekstraklasy zaplanowany jest na 25 września. Miało być piłkarskie święto, ale na trzy tygodnie przed spotkaniem, działacze świętochłowickiego klubu nie wiedzą, gdzie ono się odbędzie. Co prawda prezes Śląska, Andrzej Jasicki, podpisał umowę z Grunwaldem Ruda Śląska i to właśnie na obiekcie tego klubu miałby zostać mecz 1/32 finału Pucharu Polski. Pewności nie ma, gdyż zgodę na organizację imprezy masowej musi wyrazić policja.
- Lustracja obiektu trwała prawie cztery godziny. Byli na niej przedstawiciele rudzkiej policji i komendy wojewódzkiej, a także przedstawiciele Rudy Śląskiej i Świętochłowic. Podzieliliśmy się wątpliwościami, policja do piątku ma wydać ostateczny werdykt - powiedział Jasicki w rozmowie z katowickim "Sportem".
ZOBACZ WIDEO Obrona głównym problemem kadry Brzęczka. "Będziemy musieli mocno popracować w najbliższych dniach"
Dla IV-ligowca ma to być jeden z najważniejszych meczów w ostatnich latach. Jeszcze dwa lata temu świętochłowiczanie rywalizowali w Klasie A. Wygrali też rozgrywki Pucharu Polski na szczeblu okręgu śląskiego. Teraz będą mieli szansę skonfrontować swoje umiejętności na tle zespołu z elity. Choć działacze o tym sukcesie mówią w gorzkich słowach.
- My robimy swoje, choć nie mogę się oprzeć refleksji, że chyba najlepiej nie walczyć o puchary, bo narażamy się tylko na duże kłopoty i dodatkowe koszty, zamiast cieszyć się ze święta. No bo który z małych klubów, np. Szombierek, Radzionkowa ma obiekty przystosowane do tego, by skutecznie walczyć z kibolami chcącymi rozrabiać? Jest problem, staramy się go rozwiązać, ale wątpliwości zostają - dodał Jasicki.