Krzysztof Piątek jest zawodnikiem Genoi od czerwca, a po podpisaniu kontraktu z włoskim klubem zamieszkał w okolicy Corso Italia, skąd ma 17 km do położonego w dzielnicy Pegli ośrodka treningowego klubu. W drodze na treningi jeździł właśnie przez będący częścią autostrady A10 Ponte Morandi.
We wtorek wczesnym popołudniem też miał z niego skorzystać, by dojechać do siedziby klubu na trening, ale tuż przed południem część wiaduktu uległa zawaleniu.
- Jestem cały. Byłem w domu, kiedy do tego doszło, ale codziennie jeżdżę tą drogą. Dziś też miałem jechać - mówi nam Krzysztof Piątek, z którym skontaktowaliśmy się tuż po tragedii, która wstrząsnęła Włochami we wtorkowe popołudnie. Więcej o tym TUTAJ.
Więcej informacji polski piłkarz nie mógł nam na razie udzielić, ponieważ tragedia na moście Riccardo Morandiego postawiła w stan gotowości całe miasto i Piątek musiał pozostać w kontakcie z przedstawicielami klubu. Ostatecznie wtorkowy trening zespołu Polaka został odwołany.
We wtorek szczęście miał nie tylko Piątek, ale też selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski, Czesław Michniewicz. Opiekun kadry U-21 we wtorek o godz. 11 wylądował w Genui i miał skorzystać z "Mostu Brooklyńskiego", jak wiadukt nazywają mieszkańcy stolicy Ligurii. Więcej o tym TUTAJ.
Wylądowałem dziś w Genui przed godz. 11 i miałem jechać do hotelu tym mostem. Zdecydowały minuty pic.twitter.com/ICnZZ4VQbj
— Czesław Michniewicz (@czesmich) 14 sierpnia 2018
Wiadukt na A10 runął we wtorek tuż przed południem. Konstrukcja mierzy 1,8 km, a zawaleniu uległ jej ponad stumetrowy fragment. Na miejscu trwa akcja ratunkowa. Służby informują o rannych i ofiarach śmiertelnych. Powodem mogą być ulewne deszcze i burze, które przeszły przez ten region.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Bargiel Sportowcem Roku 2018? "W innych sportach nie ryzykuje się życiem"