Jose Enrique zgłosił się do szpitala, po tym jak wcześniej uskarżał się na bóle głowy i widział podwójnie. - Uświadomiłem sobie, że coś jest nie tak - powiedział dla "BBC".
Po badaniach lekarze nie mieli dla piłkarza dobrych wiadomości. - Dowiedziałem się, że mam guza, być może nawet od urodzenia - stwierdził. Dokładnie medycy zdiagnozowali u Hiszpana strunową postać guza, który zwykle występuje w kościach u podstawy czaszki bądź kręgosłupa. U obrońcy usadowił się jednak w pobliżu oka.
- Nagle pojawiły się w mojej głowie myśli o śmierci. Dla 32-latka, który dotychczas nie miał problemów zdrowotnych, to był szok - tłumaczył.
Piłkarz nie poddał się i rozpoczął walkę o powrót do zdrowia. W Walencji przeszedł operację, która polegała na usunięciu guza. - Najtrudniejszym moment był zaraz po zabiegu. Przez 24 godziny leżałem na oddziale intensywnej terapii. Później przez kolejne pięć dni dalej nie mogłem ruszyć się z łóżka - opisywał Enrique.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 87. Andrzej i Bartek Bargielowie o historycznym zjeździe na nartach z K2 [cały odcinek]
Obecnie Hiszpan dochodzi do zdrowia. Jak mówi nauczył się kochać każdy dzień. Zdradził również, co pomogło nie załamać mu się, gdy zdiagnozowano u niego guza.
- Jako piłkarze ze strony mediów i kibiców jesteśmy poddawani dużej presji. Dzięki temu jesteśmy w stanie radzić sobie w takich sytuacjach jak informacja o poważnej chorobie. Na pewno stałem się lepszym człowiekiem po walce z nowotworem - zapewnił Enrique.
W latach 2007-2016 Jose Enrique występował w Premier League. W barwach Newcastle United obrońca rozegrał 127 spotkań. Później przeniósł się do Liverpoolu (99 pojedynków). Karierę zakończył w hiszpańskim Real Saragossa.