"Upływała czwarta minuta doliczonego czasu gry, kiedy sędzia Piotr Lasyk odgwizdał faul jednego z piłkarzy. Białostoccy kibice potraktowali to jako koniec spotkania i wbiegli na boisko. Mecz został przerwany i Jagielloni groził walkower. Niektórzy piłkarze Wisły Płock nie chcieli dokończyć spotkania. Ewentualny walkower gwarantował przecież gościom grę w europejskich pucharach. Do akcji wkroczył jednak trener Jerzy Brzęczek" - czytamy w relacji Dominika Polesińskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.
Świeżo upieczony selekcjoner polskiej kadry nakazał wrócić swoim zawodnikom na boisko. - Zawsze można szukać różnych pozasportowych rozwiązań, ale trzeba mieć swoją godność. W tym sezonie w Gliwicach też był walkower, ale nie będziemy szukali pomocy od osób trzecich i mam nadzieję, że inni też zachowaliby się podobnie - mówił wówczas 47-latek.
Dzięki tej decyzji PZPN nie ukarał Jagiellonii Białystok walkowerem. W innym przypadku 3 punkty zostałyby rozdane Wiśle Płock, a klub z ziemi mazowieckiej wyprzedziłby czwarty w tabeli Lotto Ekstraklasy Górnik Zabrze. Tak się jednak nie stało, podopieczni Brzęczka zakończyli sezon na piątym miejscu i nie zagrają w obecnej edycji europejskich pucharów.
- Wygrał sport, a nie kombinowanie - pisał wspomniany Polesiński, a Brzęczek dodawał: - Żal mi moich chłopaków. Wykonali ciężką, fantastyczną pracę, a nie dostaną za nią nagrody i to najbardziej boli. Jesteśmy małym klubem z niskim budżetem i ciągle wiatr wieje nam w oczy.
Więcej informacji o wyborze nowego selekcjonera - TUTAJ >>
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Mocne słowa eksperta. "Rosjanin kojarzy się z człowiekiem, który bierze doping"