W czwartek hiszpańskie media podały, że chęć na odzyskanie Paulinho ma Guangzhou Evergrande, czyli klub, z którego rok temu Brazylijczyk przeniósł się na Camp Nou. Chiński klub zamierza przeznaczyć na odkupienie pomocnika 50 mln euro - o 10 więcej niż sam zarobił w sierpniu ubiegłego roku. Więcej o tym TUTAJ.
Po piątkowym meczu z Belgią (1:2), który zakończył przygodę Canarinhos na MŚ 2018, Paulinho przyznał, że otrzymał ofertę z Państwa Środka: - Mam propozycję z Chin i jeszcze jedną z innego klubu. Muszę porozmawiać o swojej przyszłości z agentem. W najbliższych dniach podejmę decyzje, ale nie wykluczam też zostania w Barcelonie - przyznał Brazylijczyk.
Drugi klub, o którym wspomniał Paulinho, to najprawdopodobniej Juventus Turyn. O zainteresowaniu Starej Damy zawodnikiem Barcelony poinformowała na początku tygodnia "La Repubblica".
Przez większość minionego sezonu Paulinho był podstawowym zawodnikiem Barcelony - trener Ernesto Valverde skorzystał z jego usług w 49 spotkaniach - ale o odejściu Brazylijczyka z mistrza Hiszpanii mogą zadecydować względy pozasportowe. W kadrze Dumy Katalonii jest w tej chwili trzech zawodników spoza Unii Europejskiej (poza Paulinho też Philippe Coutinho i Yerry Mina), a lada moment do drużyny dołączy Brazylijczyk Arthur, a to oznacza, że dla jednego zawodnika bez paszportu UE zabraknie miejsca na Camp Nou.
ZOBACZ WIDEO Rosjanie niesieni dopingiem kibiców. Z Chorwacją powalczą o kolejną niespodziankę