Finał Ligi Mistrzów. Koszmarne błędy bramkarza Liverpoolu dały Realowi kolejny triumf

Getty Images / Shaun Botterill / Na zdjęciu: Cristiano Ronaldo i Mohamed Salah
Getty Images / Shaun Botterill / Na zdjęciu: Cristiano Ronaldo i Mohamed Salah

Real Madryt zgarnął czwarty tytuł najlepszej drużyny Europy w ciągu ostatnich pięciu lat. W Kijowie zespół Zinedine'a Zidana wygrał 3:1. Bez Mohameda Salaha, który doznał kontuzji w meczu, Liverpool był bezradny.

W tym artykule dowiesz się o:

Real nie wybacza takich błędów, jakie popełnił Loris Karius. Niemiecki bramkarz Liverpoolu sprezentował rywalom dwie bramki i w konsekwencji 13. tytuł najlepszej drużyny Europy. Romantycy futbolu, którzy liczyli na fantastyczną ofensywną maszynę Kloppa, musieli przetrwać zderzenie z największą maszyną piłkarską ostatnich lat.

Liverpool FC ruszył do natarcia, jakby w ogóle nie zważał na wszelkie tytuły Realu Madryt, na to, że rywal gra 4 finał Ligi Mistrzów w jej ostatnich pięciu edycjach. Na każdym zrobiłoby to wielkie wrażenie, ale nie na zawodnikach "The Reds", którzy w pierwszych minutach nie tyle zepchnęli, co wręcz wgnietli rywali w ich pole karne. Jakby Juergen Klopp rzucił wszystko na jedną szalę, chciał zaskoczyć rywala i szaleństwem, i niezwykłą intensywnością. Na posterunku był Keylor Navas, który wyłuskał dwukrotnie piłkę spod nóg napastników Liverpoolu.

Ale w 15. minucie Cristiano Ronaldo strzelił po kontrze "Królewskich" minimalnie niecelnie i pokazał Liverpoolowi, że jego ataki są o tyle groźne co ryzykowne.

Gdyby jednak zmusić drużynę Kloppa do kalkulowania, zabiłoby to jego duszę. Trzeba przyznać, że niemiecki trener nie na darmo mówi o stylu swoich drużyn jak o "heavy metalu". Wziął zawodników nieco przyblakłych lub niedocenianych. Przynajmniej nie wystarczająco. I trio Mohamed Salah (niechciany w Romie) - Sadio Mane (Southampton) - Roberto Firmino (Hoffenheim) starało się rozerwać defensywę najlepszego klubu świata ostatnich lat. Zupełnie niezwykłe. Cała trójka przyszła do klubu za 105 milionów funtów. Teoretycznie dużo, ale gdyby wziąć pod uwagę, że za tyle samo Liverpool sprzedał Philippe Coutinho do Barcelony, to już może ta przedsiębiorczość imponować.

Ale Liverpool to nie tylko ta fantastyczna ofensywna trójka. W 23. minucie bramkę dla Liverpoolu mógł strzelić niespełna 20-letni prawy obrońca Trent Alexander-Arnold, jednak jego uderzenie fantastycznie obronił Navas.

ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan skomentował stan swojego zdrowia po kontuzji

Ale chwilę później stało się coś, co wstrząsnęło Liverpoolem. Z boiska musiał zejść Salah, który doznał poważnej kontuzji barku w starciu z Ramosem. Czy Hiszpan chciał celowo wyeliminować Egipcjanina z gry? Na pewno wiele osób tak mogło to odebrać, bo kapitan Realu nie tylko spowodował upadek przeciwnika, ale i to, że ten nie miał możliwości naturalnej asekuracji.

Za chwile boisko opuścił kontuzjowany zawodnik Realu, Dani Carvajal, ale trudno powiedzieć, by szanse się wyrównały. Na pewno od momentu kontuzji Salaha z Liverpoolu zeszło powietrze. Teraz to Real zaczął tworzyć lepsze okazje. Szansę miał Ronaldo, ale jego strzał głową fantastycznie obronił Loris Karius. A potem okazje mieli Nacho i Benzema. Liverpool praktycznie przestał istnieć. Można było odnieść wrażenie, że zawodnicy kompletnie nie wiedzą, co mają robić, jak sobie poradzić bez Egipcjanina.

Wyczekiwali tak na przerwę, a zaraz po niej Isco trafił w poprzeczkę. Liverpool spał i podczas snu "spadł z łózka". Trudno wyjaśnić to, co zrbił Loris Karius w 51. minucie. Próbował wyrzucić piłkę ręką i trafił prosto w wystawioną nogę Karima Benzemy. Kibice Liverpoolu łapali się za głowy, sam Karius był chyba w szoku. A Klopp wyglądał, jakby właśnie dowiedział się o stracie kogoś bliskiego. Ale ten stan trwał jedynie cztery minuty, gdy wyrównał Sadio Mane. Ludzie przestali trzymać się za głowy, Karius zmartwychwstał, Klopp dowiedział się, że informacja o śmierci to zwykła pomyłka.

To zdarzenie dało drużynie z Anglii nowe siły. Liverpool zaczął wychylać się na powierzchnię, ale wtedy do akcji wkroczył Garreth Bale, który pokonał Kariusa przewrotką. A potem podwyższył jeszcze strzałem z dystansu. Ale znowu bramkę należy zapisać bardziej Kariusowi, który powinien bez problemu obronić strzał Walijczyka a zamiast tego wbił sobie piłkę do bramki.

Ciekawe, że bohaterem finału został zawodnik, którego Real od miesięcy próbuje się pozbyć, swego czasu najdroższy piłkarz świata.

Na pewno dał Zidane'owi sporo do myślenia. Dzięki niemu Francuz ma już trzy wygrane w Lidze Mistrzów. Klopp ma trzy finały europejskich pucharów. Wszystkie przegrane.

Real Madryt - Liverpool FC 3:1 (0:0)
1:0 Benzema 51'
1:1 Mane 55'
2:1 Bale 64'
3:1 Bale 83'

Składy:

Real:
Navas - Carvajal (37' Nacho), Varane, Sergio Ramos, Marcelo - Casemiro, Modrić, Kroos - Isco (61' Bale), Benzema (89' Asensio), Cristiano Ronaldo.

Liverpool: Karius - Alexander-Arnold, Lovren, Van Dijk, Robertson - Henderson, Milner (83' Can), Wijnaldum - Salah (31' Lallana), Firmino, Mane.

Sędziował: Milorad Mazić (Serbia).

Widzów: 63000.

Źródło artykułu: