Cztery mistrzostwa i pięć Pucharów Polski, 305 występów w pierwszej drużynie (dziewiąty wynik w historii), w tym 62 w rozgrywkach UEFA, co jest klubowym rekordem. 62 - tyle samo co legendarny Leszek Pisz! - bramki zdobyte z "eLką" na piersi, z czego 14 w europejskich pucharach, co daje mu trzecie miejsce w klasyfikacji wszech czasów.
Można się spierać o umiejętności legionisty, które według niektórych są zbyt niskie nie tylko na Legię, ale w ogóle na ekstraklasę. Prawda jest jednak taka, że nikt nie strzela w ekstraklasie 42 bramek i nie asystuje przy kolejnych 30 przez przypadek.
Osiągnięcia Michała Kucharczyka w Legii Warszawa robią spore wrażenie, a mimo to 27-latek częściej spotyka się z pogardą - nawet ze strony kibiców stołecznego klubu - niż z szacunkiem, na który solidnie zapracował przez osiem lat występów przy Łazienkowskiej 3. Ostatnio nawet "Kuchy" został upokorzony przez władze klubu, które pod koniec marca z nie do końca przejrzystych powodów zesłały go do rezerw.
Pod decyzją podpisał się Romeo Jozak. "Trener poinformował, że decyzja została podjęta z przyczyn niesportowych, a u jej podstaw leży dobro i jedność całej drużyny" - głosił komunikat klubu. Kucharczyk miał spędzić w rezerwach dwa tygodnie, ale jego banicja trwała kilka dni krócej.
ZOBACZ WIDEO Manchester United powstał z kolan. Bramka Tottenhamu po zagraniu "na aferę" [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W pierwszym występie po powrocie z zesłania Kucharczyk zaliczył siódmą asystę w sezonie, a gdy Jozak stracił pracę i zastąpił go Dean Klafurić, 27-latek znów stał się graczem pierwszej "11". W rewanżowym meczu półfinału Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze (2:1) zdobył arcyważną bramkę na 1:1, która przedłużyła nadzieje Legii na awans do finału, a w ostatnim ligowym spotkaniu z Wisłą Kraków (1:0) był bodaj najlepszym zawodnikiem na boisku. W 41. minucie dosłownie centymetrów zabrakło mu do tego, by pokonać Juliana Cuestę kapitalnym uderzeniem sprzed pola karneg-po jego strzale piłka odbiła się od poprzeczki bramki Białej Gwiazdy i została w polu gry.
Kucharczyk znów odrodził się jak Feniks z popiołów, a ostatnie zamieszanie wokół siebie kwituje uśmiechem. - Nie mam tylu palców na obu dłoniach, by policzyć, ile razy wstawałem z ziemi. Mogę policzyć moje trofea, a dalej policzcie sami - mówi, a zapytany o to, czy przełom marca i kwietnia to jego najtrudniejszy okres w Legii, odpowiada: - Dla mnie trudnych jest osiem lat w Legii. Miałem wzloty i upadki, ale nie chciałbym komentować tej sytuacji, bo to przeszłość. Zostawiamy to za sobą i skupiamy się na tym, co jest przed nami, a tam czeka na nas mecz z Koroną Kielce.
... i wtedy wchodzi On, cały na złoto #KuchyKing #LEGKOR
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) 26 kwietnia 2018
Fot. @mat_kostrzewa pic.twitter.com/q9XxUaQy8S
Po przerwie zimowej, w trakcie której do Legii dołączyli Eduardo i Marko Vesović Kucharczyk stracił miejsce w "11", ale teraz znów jest ważnym ogniwem mistrzów Polski.
- Nie chodzi o to, że odgrywam ważną rolę w zespole, bo na boisku jest nas jedenastu, w kadrze meczowej osiemnastu, a w szatni - trzydziestu. Każdy jest istotny. Jesteśmy od siebie uzależnieni na boisku. Każdy daje drużynie cześć siebie i wkłada maksimum możliwości, żeby wynik był jak najlepszy. Nie róbmy ze mnie talizmanu. Ostatnio Cristian Pasquato udowodnił, że może wskoczyć do składu i strzelić gola - tłumaczy dziewięciokrotny reprezentant Polski.
We wspomnianym meczu z Górnikiem Kucharczyk zdobył swoją pierwszą w karierze bramkę z rzutu wolnego, a wcześniej w hicie Lotto Ekstraklasy z Lechem Poznań skutecznie wykonał rzut karny, czym zapewnił mistrzom Polski prestiżowe zwycięstwo. Skrzydłowy Legii zapewnia jednak, że zna swoje miejsce w kolejce do wykonywania stałych fragmentów gry
- Nie wracajmy do bramki z rzutu wolnego, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni. Udało się, ale nie sądzę, że będę wykonywał kolejne stałe fragmenty gry. Zejdźmy na ziemię - uśmiecha się legionista.
Na pięć kolejek przed końcem sezonu Legia zajmuje trzecie miejsce w ligowej tabeli, ale do lidera ma tylko punkt straty.
- W ostatnim czasach łatwiej jest nam gonić lidera, niż bronić pierwszej pozycji. Od trzech lat jesteśmy w takiej samej sytuacji. Dla nas to normalne i pogoń za liderem nie jest dla nas problemem. Znamy cele na ten sezon i tylko od nas zależy, czy obronimy mistrzostwo, czy nie - kończy Kucharczyk.
Pytanie powinno brzmieć czy jest niedoceniany w Legii wtedy odowiedź była by tak.