Lech wywarł presję na rywalach! Arcyważne zwycięstwo poznaniaków w Lubinie

PAP / Maciej Kulczyński / Lech Poznań
PAP / Maciej Kulczyński / Lech Poznań

Lech zaczął rundę finałową od porażki, ale pozbierał się bardzo szybko i wygrał w Lubinie z KGHM Zagłębiem 1:0. Złotego gola zdobył Christian Gytkjaer, a ten wynik oznacza, że poznaniacy na razie nie stracą pozycji lidera.

Bardzo dobra frekwencja, idealna płyta, pogodny piątkowy wieczór - warunki do gry były idealne, lecz jak to bywa w naszej lidze, ich przełożenie na ciekawe widowisko pozostawiało już dużo do życzenia. W pierwszej połowie oba zespoły niczym nie oczarowały, nie oddawały groźnych strzałów, zabrakło nawet ciekawych spięć podbramkowych.

Gra skupiła się w środkowej strefie i tam rozgorzała bardzo twarda walka. Efekt? Sędzia Daniel Stefański szybko zaczął sypać żółtymi kartkami. Ani Zagłębie, ani Lech nie miały pomysłu jak wyjść z tego klinczu, a gdy od czasu do czasu udawało im się przedostać w pobliże bramki przeciwnika, to nie imponowały wykończeniem. Po obu stronach brakowało jakości w dośrodkowaniach i piłka albo opuszczała boisko, albo lądowała w rękach bramkarzy.

Taki obraz gry musiał się mocno nie spodobać zwłaszcza Nenadowi Bjelicy, bo po przerwie jego podopieczni spisywali się już znacznie lepiej. Podkręcili tempo, ruszyli do ataku i od razu zaczęli straszyć Miedziowych. Ostrzeżeniem dla gospodarzy było już pudło Macieja Gajosa z 47. minuty. Kapitan Kolejorza pomylił się wręcz koszmarnie, ale kilka chwil później mógł odetchnąć, bo jego drużyna objęła prowadzenie. Duża w tym zasługa Radosława Majewskiego, który doskonale rozprowadził akcję na prawe skrzydło, a stamtąd Robert Gumny posłał precyzyjną centrę, którą kilka metrów przed bramką skutecznie wykończył Christian Gytkjaer.

Zagłębie znalazło się w bardzo trudnym położeniu. W dość zamkniętym dotąd pojedynku straciło gola i musiało wymyślić sposób na złamanie dobrze spisującej się defensywy rywala. Mogło jednak odpowiedzieć bardzo szybko, a stałoby się tak, gdyby Alan Czerwiński trafił z 5 metrów do siatki, a nie w bandy reklamowe. Takich okazji marnować nie wolno.

ZOBACZ WIDEO Gol i owacja na stojąco dla Arkadiusza Milika. Sześć goli w meczu Napoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Miedziowi walczyli, szarpali, uderzali w kierunku bramki znacznie częściej niż przed przerwą, lecz jakość tych strzałów lepiej przemilczeć. Dość powiedzieć, że Matus Putnocky ani razu nie został zmuszony do interwencji.

Lech natomiast miał w garści korzystny wynik i nie szukał za wszelką cenę drugiego gola. Skupił się raczej na tym, by rozbijać chaotyczne akcje miejscowych. To mu się w pełni udawało i dowiózł skromne 1:0 do końca. Jest zatem pewny, że po 32. kolejce pozostanie liderem Lotto Ekstraklasy. W sobotę i niedzielę zaś dowie się jaka będzie jego przewaga. Najpierw Jagiellonia Białystok zagra w Kielcach z Koroną, a potem Legia Warszawa zmierzy się w Krakowie z Wisłą.

KGHM Zagłębie Lubin - Lech Poznań 0:1 (0:0)
0:1 - Christian Gytkjaer 52'

Składy:

KGHM Zagłębie Lubin: Dominik Hładun - Alan Czerwiński, Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Rafał Pietrzak, Bartosz Slisz (59' Paweł Żyra), Adam Matuszczyk, Jakub Tosik (75' Bartłomiej Pawłowski), Filip Starzyński (81' Patryk Tuszyński), Filip Jagiełło, Jakub Mares.

Lech Poznań: Matus Putnocky - Robert Gumny, Emir Dilaver, Nikola Vujadinović, Wołodymyr Kostewycz, Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Mario Situm (75' Rafał Janicki), Radosław Majewski, Kamil Jóźwiak (87' Darko Jevtić), Christian Gytkjaer (79' Ołeksij Chobłenko).

Żółte kartki: Jakub Tosik, Adam Matuszczyk, Rafał Pietrzak, Filip Starzyński, Jakub Mares (KGHM Zagłębie Lubin) oraz Christian Gytkjaer, Nikola Vujadinović, Robert Gumny, Radosław Majewski, Matus Putnocky (Lech Poznań).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 12 721.

Źródło artykułu: