Liga Mistrzów: powtórka z finału. Real Madryt w twierdzy Juventusu

Getty Images / Alessandro Sabattini / Na zdjęciu: piłkarze Juventusu Turyn
Getty Images / Alessandro Sabattini / Na zdjęciu: piłkarze Juventusu Turyn

We wtorek rozpoczynają się ćwierćfinały Ligi Mistrzów. Pojedynek Juventusu z Realem Madryt to powtórka z finału poprzedniej edycji. Bayern Monachium spróbuje przerwać wielki impas przedstawicieli Bundesligi na stadionie Sevilla FC.

Real Madryt był najlepszym klubem dwóch poprzednich edycji Ligi Mistrzów. Ostatnim zespołem, który wyeliminował z niej Królewskich, był Juventus w maju 2015 roku. Tak samo wówczas, jak we wtorek, dwumecz rozpoczynał się w Turynie. Wypracowana tam zaliczka 2:1 wystarczyła Starej Damie do awansu. Na możliwość odegrania się Real czekał ponad dwa lata, ale było warto. Rewanż był słodki. W finale poprzedniej edycji Real sprawił Juventusowi lanie 4:1. "Futbol z innej planety" - takimi słowami komplementowano grę madrytczyków w Cardiff. Przeważali oni pod względem posiadania piłki, oddanych strzałów, stałych fragmentów. Nie miażdżąco, ale wynik nie zostawiał złudzeń, komu należy się trofeum. Dubletem popisał się Cristiano Ronaldo, który w pięciu ostatnich meczach z mistrzem Włoch strzelił siedem bramek. Minimum jedną w każdym.

- Chcę mu pogratulować. Kompletnie zmienił swój styl gry po trzydziestce. Nie jest łatwo to zrobić - mówi Massimiliano Allegri, trener Juventusu, który w ostatnich dniach szukał sposobu na zatrzymanie Portugalczyka. - Strzelić gola i nie przegrać to idealny scenariusz na mecz u siebie. Musimy grać z Realem tak jak w pierwszej połowie w Cardiff i utrzymać ten poziom przez całe spotkanie. Real to niezwykła drużyna, ale Juventus dorówna mu poziomem.

Zespół Wojciecha Szczęsnego bywa przewidywalny, lubi grać w trybie ekonomicznym, czasem zanudza, ale jednocześnie potrafi zaskoczyć. Tak było w dwumeczu z Tottenhamem Hotspur z poprzedniej rundzie. Podopieczni Allegriego rozstrzygnęli go, kiedy niewiele na to wskazywało między 64. a 67. minutą rewanżu. Do bramki londyńczyków trafili Gonzalo Higuain i Paulo Dybala. Argentyński duet jest gotowy na pojedynek z Realem. Największym nieobecnym tego meczu będzie Miralem Pjanić, którego w środku pola zastąpi najpewniej Claudio Marchisio. Bośniak pauzuje z powodu nadmiaru kartek.

Real w poprzednim dwumeczu o awans do ćwierćfinału pokonał Paris Saint-Germain. Za sobą ma pięć wygranych meczów z rzędu, w których strzelił 16 goli. W Turynie zwyciężył raz w 1962 roku dzięki bramce Alfredo Di Stefano. Kolejne siedem wypraw madrytczyków do stolicy Piemontu były mniej udane. Do przerwania Real ma jeszcze kilka serii. W Turynie gospodarze są niepokonani od październikowego meczu z Lazio, a biorąc pod uwagę wyłącznie spotkania w europejskich pucharach, od kwietnia 2013 roku.

ZOBACZ WIDEO W hicie Bayern Monachium rozbił Borussię Dortmund, trzy gole Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Bayern Monachium jest w Hiszpanii, gdzie w tym sezonie nie grał jeszcze meczu o stawkę. Prasa w ojczyźnie korridy informuje nie od wczoraj, że to właśnie kraj na Półwyspie Iberyjskim jest wymarzonym miejscem Roberta Lewandowskiego, żeby mieszkać i grać w piłkę w następnym sezonie. Każda okazja do przypomnienia o sobie w Hiszpanii golami jest dobra. Kapitan reprezentacji Polski strzelił dotychczas w tej edycji Ligi Mistrzów pięć bramek. Przeciwnikiem Bawarczyków będzie Sevilla FC, a jej stadion to niewygodne miejsce dla przedstawicieli Bundesligi.

Pierwszy atak na stolicę Andaluzji przeprowadził 1.FC Kaiserslautern w 1982 roku i przegrał 0:1. Przez następne 36 lat w Sewilli były takie kluby jak Schalke 04 Gelsenkirchen, Borussia Dortmund czy Borussia M'gladbach. Żaden nie zwyciężył, a bilans byłego zespołu Grzegorza Krychowiaka na własnym stadionie to siedem zwycięstw i cztery remisy z niemieckimi przeciwnikami. We wtorek zamierza on odeprzeć atak tego najsilniejszego - Bayernu.

Sevilla FC jest w ćwierćfinale elitarnych rozgrywek po raz pierwszy od 1958 roku. Dostała się do niego poprzez dwumecz z Manchester United. U siebie bezbramkowo zremisowała, po czym pokonała 2:1 podopiecznych Jose Mourinho na wyjeździe. 60 lat oczekiwania na wejście do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów pokazuje, że Sevilla to pretendent, a nie stały bywalec europejskiego topu. Po drugie drużyna Vincenzo Montelli jest nieobliczalna. Po powrocie z Manchesteru przegrała z 14. w tabeli Primera Division zespołem CD Leganes. Generalnie straciła punkty w 16 z 30 meczów ligowych w tym sezonie i pod dużym znakiem zapytania stoi jej obecność w Lidze Mistrzów jesienią. Chyba że przyjdzie jej bronić trofeum.

Ćwierćfinały Ligi Mistrzów:

Juventus - Real Madryt / wt. 03.04.2018 godz. 20.45

Sevilla FC - Bayern Monachium / wt. 03.04.2018 godz. 20.45

Komentarze (1)
avatar
Katon el Gordo
3.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ja trochę inaczej widziałem i zapamiętałem ubiegłoroczny finał Ligi Mistrzów. Owszem Real wygrał, ale swoją grą mnie nie powalił. Z pewnością nie był to jak autor pisze: ".....Futbol z innej pl Czytaj całość