Piłkarze Jagiellonii Białystok podbudowani zwycięstwem z Arką Gdynia. "Pokazaliśmy charakter"

Newspix / Tomasz Jastrzebowski / Foto Olimpik / / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski
Newspix / Tomasz Jastrzebowski / Foto Olimpik / / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski

- Kiedy występowałem w Ludogorcu, w podobnych okolicznościach wyeliminowaliśmy Lazio z Ligi Europy, ale nie strzeliliśmy wtedy dwóch goli w ostatniej minucie. Takie zwycięstwa budują zespół - mówił po meczu Jagiellonia-Arka (3:2) Roman Bezjak.

Po wyjazdowej porażce 1:5 z Lechem, Jagiellonia bardzo chciała udowodnić, że wpadka w Poznaniu była tylko wypadkiem przy pracy. Stąd też nikt nie musiał specjalnie motywować żółto-czerwonych na sobotni pojedynek z Arką. - Byliśmy bardzo zdeterminowani. Spotkanie z Lechem nam nie wyszło, dlatego dzisiaj chcieliśmy zagrać swoje, wysoko na połowie rywala - opowiadał po spotkaniu Łukasz Burliga.

Przez spory okres czasu gospodarze nie mogli sforsować bardzo szczelnej defensywy gdynian, a kiedy nawet im się udawało, to na drodze do bramki rywali stawał niezawodny Pavels Steinbors. - Dzisiaj brakowało mi szczęścia, bo albo uderzałem w słupek, albo świetnie bronił bramkarz Arki. Wysoką skutecznością popisali się moi koledzy i ostatecznie wygraliśmy - mówi cytowany przez oficjalną stronę Jagiellonii jej napastnik, Roman Bezjak.

Póki jednak doszło do szalonej końcówki, w której Jaga odwróciła losy spotkania, białostoczanie stracili dwie bramki po swoich błędach. Szczególnie sytuacja z drugiej połowy była karygodna, kiedy piłkę w prosty sposób pod własnym polem karnym stracił Taras Romanczuk. - Wiem, że to po moim podaniu Szwoch strzelił drugiego gola dla Arki. Nie załamuję się jednak tym, tylko dalej pracuję. Wiem, gdzie mam jeszcze rezerwy i na czym muszę skupić uwagę - zaznaczał 26-latek.

Na szczęście dla zawodnika, którego Adam Nawałka powołał na najbliższe mecze towarzyskie reprezentacji Polski, błąd nie miał ostatecznie żadnych konsekwencji punktowych, ponieważ w doliczonym czasie gry Jaga zdążyła strzelić dwa gole. Najpierw do remisu doprowadził "Bury", strzelając swojego pierwszego gola w żółto-czerwonych barwach. - Cieszy mnie ta bramka, szczególnie, że w tym momencie dała nam remis. Później jeszcze Kuba przechylił szalę korzyści na naszą stronę. Nie byłoby sukcesu, gdyby nie wiara i nos trenera. Z przebiegu meczu zasłużyliśmy na zwycięstwo i nie poddaliśmy się - podkreślał prawy obrońca.

ZOBACZ WIDEO Mundial nie dla Adriana Mierzejewskiego. Geniusz z Australii nie pasuje Adamowi Nawałce

Dużą zasługę w wygranej Jagi mieli rezerwowi piłkarze Dumy Podlasia. Zwycięski gol padł po akcji Cilliana Sheridana, wykończonej przez Jakuba Wójcickiego, zaś przy wcześniejszym trafieniu Burligi asystował Karol Świderski. - Taka jest nasza rola, aby pomagać drużynie. Nie zawsze będziemy wchodzili na plac gry przy korzystnym wyniku. Czasami to zmiennicy musza dać tem impuls, pomóc kolegom. Wygraliśmy jako cała drużyna, a mnie cieszy, że ja, Kuba, czy Sheri potrafiliśmy jeszcze podnieść poziom - powiedział 21-latek.

- Był to ważny mecz, zarówno dla nas, jak i naszych Kibiców. W trudnym momencie pokazaliśmy charakter i zgarnęliśmy trzy punkty. Udowodniliśmy, że nie przez przypadek zajmujemy pierwsze miejsce w tabeli. To zwycięstwo z pewnością nas podbuduje. Najważniejsze, że trzy punkty zostają w Białymstoku, a my nadal jesteśmy pierwsi - dodał na koniec Przemysław Frankowski, którego wraz z Romanczukiem czeka teraz podróż na zgrupowanie reprezentacji Polski.

Źródło artykułu: