Nie da się ukryć, że dla Arsene'a Wengera czwartkowy mecz był jedną z niewielu szans w sezonie na przegląd kadr i wypróbowanie graczy, którzy na co dzień nie dostają wielu minut w pierwszym składzie. I tak w na murawę od premierowego gwizdka wybiegli Rob Holding, Sead Kolasinac, Ainsley Maitland-Niles czy Calum Chambers.
Dość niespodziewanie to goście stworzyli pierwszą dobrą sytuację w tym spotkaniu za sprawą uderzenia Jamiego Hopcutta już po czterech minutach. David Ospina nie musiał jednak interweniować - wyręczyli go obrońcy. W 18. minucie z ostrego kąta uderzał Ken Sema i tym razem Kolumbijczyk musiał wykazać się swoimi bramkarskimi umiejętnościami, ale był to pierwszy grzmot przed prawdziwą burzą, która rozpętała się ledwie kilkadziesiąt sekund później.
Arsenal FC został w pełni ukarany za kunktatorską grę na utrzymanie wyniku z pierwszego spotkania. Najpierw Saman Ghoddos świetnie obsłużył Hosama Aiesha, który urwał się obrońcom i zdobył pierwszą bramkę, a już po kilkudziesięciu sekundach londyńczyków w podobny sposób, lecz tym razem z lewej strony, skarcił Sema. 24-letni Szwed zdecydowanie wyróżniał się na tle ociężałych i zdekoncentrowanych obrońców Kanonierów.
Drużynie Ostersunds FK została więc ponad godzina na strzelenie trzeciego gola i sprawienie gigantycznej niespodzianki. Goście sprawiali wrażenie o wiele dojrzalszej i lepiej zorganizowanej drużyny, a w zasadzie przyćmiewali Arsenal w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Prostym potwierdzeniem była większa ilość strzałów na bramkę ze strony skandynawskiej ekipy.
ZOBACZ WIDEO Kuriozalny "swojak", Inter Mediolan na łopatkach [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Od razu po przerwie Kanonierzy zaczęli poprawę wizerunku zepsutego w premierowej odsłonie gry. Ronald Mukibi nie trafił w polu bramkowym w piłkę, co przytomnie wykorzystał ofensywnie usposobiony Kolasinac. Trafienie kontaktowe po zaledwie 60 sekundach od wznowienia gry pozwoliło choć częściowo uspokoić zszargane nerwy fanów Arsenalu.
Pomimo bramki, która znacznie ograniczyła szanse przyjezdnych na awans, mecz wcale nie stracił rumieńców, a Ostersunds nadal ambitnie walczyło o awans. Z obu stron co rusz nacierały groźne ataki, ale ostatecznie nie zobaczyliśmy już żadnej bramki. Najlepszą okazję miał w 90. minucie Danny Welbeck - w sytuacji sam na sam uderzył wprost w Aly'ego Keitę. To już koniec europejskiej przygody dzielnego zdobywcy Pucharu Szwecji, lecz trzeba przyznać, że było to pożegnanie z prawdziwym przytupem.
Arsenal FC - Ostersunds FK 1:2 (0:2)
0:1 - Hasan Aeish 22'
0:2 - Ken Sema 23'
1:2 - Sead Kolasinac 47'
Składy:
Arsenal: David Ospina - Hector Bellerin, Calum Chambers, Rob Holding, Sead Kolasinac - Henrich Mchitarjan, Mohamed Elneny, Ainsley Maitland-Niles (46' Granit Xhaka), Alex Iwobi (90+2' Reiss Nelson) - Jack Wilshere (76' Joseph Willock), Danny Welbeck.
Ostersunds: Aly Keita - Ronald Mukibi (73' Dino Islamović), Sotiris Papagiannopulos, Tom Petterson, Denis Windgren - Hasan Aeish (52' Tesfaldet Tekie), Curtis Edwards, Brwa Nouri, Ken Sema - Saman Ghoddos, Jamie Hopcutt (81' Frank Ahrin)
Żółte kartki: Ainsley Maitland-Niles, Henrich Mkhitaryan (Arsenal FC), Curtis Edwards, Denis Windgren (Ostersunds FK).
Sędzia: Ivan Kruzilak (Słowacja).