LM: demonstracja mocy Liverpoolu! The Reds jedną nogą w ćwierćfinale

Getty Images / Julian Finney / Na zdjęciu: piłkarze Liverpool FC
Getty Images / Julian Finney / Na zdjęciu: piłkarze Liverpool FC

To był - kolejny w tej edycji Ligi Mistrzów! - pokaz mocy Liverpoolu. W pierwszym meczu 1/8 finału Champions League The Reds rozbili na wyjeździe FC Porto 5:0 i tylko kataklizm odbierze im awans do ćwierćfinału rozgrywek.

Liverpool zafundował Smokom najwyższą porażkę w historii ich występów w rozgrywkach UEFA i najwyższą domową porażkę, odkąd w 2003 roku przeprowadziły się na Estadio do Dragao. Tyle, że początek spotkania nie wskazywał na to, że gospodarzom doznają takiego upokorzenia.

Występ przed własną publicznością dodał Portugalczykom animuszu i na początku spotkania Smoki były równorzędnym przeciwnikiem dla gości z Liverpoolu. Mało tego, w 10. minucie niewiele brakowało, a gospodarze cieszyliby się z prowadzenia. Otavinho na małej przestrzeni wyswobodził się spod opieki trzech rywali, dzięki czemu wypracował sobie pozycję strzelecką, ale Dejanowi Lovrenowi ofiarnym wślizgiem udało się zdusić uderzenie Brazylijczyka. Mimo interwencji Chorwata serca kibiców gości zabiły szybciej, bo odbita od obrońcy piłka minęła złapanego na wykroku Lorisa Kariusa, by - na szczęście dla Lovrena - przelecieć tuż nad poprzeczką bramki.

Liverpool nie czekał na drugie ostrzeżenie i po sytuacji Otavinho wszedł na wyższe obroty, na których był nieosiągalny dla gospodarzy. The Reds szybko zaczęli dominować na boisku i potwierdzili, że dysponują w tym sezonie ogromną siłą rażenia (94 gole w 38 meczach). Podopieczni Juergena Kloppa z łatwością przedostawali się z piłką pod bramkę rywali i szybko udokumentowali przewagę.

W 25. minucie szarżujący w pole karne Porto Georginio Wijnaldum przekazał piłkę pozostawionemu bez opieki Sadio Mane, który z narożnika "16" uderzył bez przyjęcia wprost w Josue Sa, ale ten popełnił błąd i pod pachą przepuścił piłkę do siatki. Zarówno Holendrowi, jak i Senegalczykowi dopisało szczęście, ale The Reds objęli prowadzenie w pełni zasłużenie.

Nie minęło pięć minut, a goście prowadzili już 2:0. Po strzale Jamesa Milnera piłka odbiła się od słupka bramki Porto, a następnie trafiła do Mohameda Salaha. Egipcjanin opanował futbolówkę z dużą gracją, następnie finezyjnie przerzucił ją nad zaskoczonym Sa i zwieńczył techniczny popis pewnym strzałem obok próbującego asekurować bramkarza Diego Reyesa. W tak efektowny sposób Salah zdobył swoją 30 bramkę w sezonie 2017/2018.

ZOBACZ WIDEO Lewandowski był w odpowiednim miejscu i czasie - skrót meczu Bayern - Schalke [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

Dwa szybkie ciosy Liverpoolu odebrały gospodarzom ochotę do gry. Dość powiedzieć, że do przerwy Porto nie oddało ani jednego uderzenia w światło bramki gości. A The Reds nabijali statystykę posiadania piłki, potęgując wrażenie niemocy, która dopadła gospodarzy. Jeśli w przerwie Sergio Conceicao robił coś, by przywrócić swoim podopiecznym wiarę w odwrócenie losów meczu, to tuż po zmianie stron liverpoolczycy sprawili, że jego zabiegi straciły sens i pozbawili rywali złudzeń co do tego, jakim wynikiem zakończy się spotkanie.

W 53. minucie goście wyprowadzili zabójczą kontrę, w końcowej fazie której Salah kapitalnym prostopadłym podaniem uruchomił Firmino. Strzał Brazylijczyka Sa zdołał obronić, ale wobec dobitki podążającego za akcją Mane był już bezradny. Gospodarze pierwsze uderzenie w światło bramki Kariusa oddali dopiero przy stanie 0:3, ale golkiper Liverpoolu nie miał żadnego problemu ze złapaniem toczącej się w jego kierunku piłki. Ten rachityczny strzał Moussy Maregai był idealnym podsumowaniem nieudolności Porto w środowy wieczór.

Po drugim golu Mane ze Smoków całkowicie uszło powietrze, ale nienasycony Liverpool nie zamierzał oszczędzać rywali. W 70. minucie Firmino w końcu zmusił Sa do kapitulacji, zamieniając na gola podanie Milnera z lewego skrzydła. Brazylijczyk perfekcyjnie skontrował zagraną przez Anglika piłkę i nie dał bramkarzowi rywali szans na skuteczną interwencję. Wynik spotkania na 5:0 w 85. minucie ustalił Mane i trafienie Senegalczyka było ozdobą meczu. 25-latek skompletował hat-trick, pokonując Sa atomowym uderzeniem sprzed pola karnego.

Liverpool z przytupem wrócił do fazy pucharowej Ligi Mistrzów po dziewięcioletniej przerwie. Rewanż na Anfield będzie jedynie formalnością, a naładowani energią The Reds mogą już czuć się ćwierćfinalistą rozgrywek i oczekiwać na zaplanowane na 16 marca losowanie kolejnej fazy rozgrywek.

Warto zauważyć, że po strzelaninie w Porto zespół Kloppa jest najskuteczniejszą drużyną tej edycji Ligi Mistrzów - w siedmiu meczach The Reds zdobyli aż 28 bramek, czyli dwie więcej od najskuteczniejszego po fazie grupowej Paris Saint-Germain.

FC Porto - Liverpool FC 0:5 (0:2)
0:1 - Sadio Mane 25'
0:2 - Mohamed Salah 29'
0:3 - Sadio Mane 53'
0:4 - Roberto Firmino 70'
0:5 - Sadio Mane 85'

Składy:

Porto: Josue Sa - Ricardo Pereira, Diego Reyes, Ivan Marcano, Alex Telles - Sergio Oliveira, Hector Herrera - Moussa Marega, Otavinho (46' Jesus Corona), Yacine Brahimi (62' Majeed Waris) - Tiquinho Soares (74' Goncalo Paciencia).

Liverpool: Loris Karius - Andrew Robertson, Virgil dan Dijk, Dejan Lovren, Trent Arnold (79' Joe Gomez) - James Milner, Jordan Henderson (75' Joel Matip), Georginio Wijnaldum - Mohamed Salah, Roberto Firmino (80' Danny Ings), Sadio Mane.

Sędzia: Daniele Orsato (Włochy).

Źródło artykułu: