W środę Koguty potrzebowały zaledwie kilkunastu sekund, by otworzyć wynik meczu z Manchesterem United (ostatecznie wygrały 2:0), a w kolejnym hicie przekonały się to jak to jest być po przeciwnej stronie barykady. Nie minęły trzy minuty, a na tablicy wyników już było 1:0 dla The Reds. To była cała seria błędów londyńczyków. Przed własnym polem karnym kompletnie pogubił się Davinson Sanchez, a z odegrania Erica Diera w kierunku Hugo Llorisa wyszło idealne prostopadłe podanie do Mohameda Salaha. Egipcjanin w obecnym sezonie takich okazji nie marnuje i wykonał egzekucję uderzeniem z ostrego kąta.
Bramka dodała Liverpoolowi skrzydeł, a Tottenham kompletnie wytrąciła z równowagi. Przez całą pierwszą połowę gospodarze tłamsili rywala i sprawiali zdecydowanie lepsze wrażenie.
Zespół Mauricio Pochettino doszedł do głosu dopiero po zmianie stron, lecz gdy już udało mu się przejąć inicjatywę, to pod bramką Lorisa Kariusa zrobiło się bardzo gorąco. Niemiec miał sporo kłopotów z zatrzymaniem uderzenia Heung-Min Sona, po rzucie wolnym próbował go też zaskoczyć Harry Kane, jednak główkował za blisko środka bramki.
Czas mijał, Liverpool kompletnie nie panował nad boiskowymi wydarzeniami i w końcu przyszło mu za to zapłacić. To była 80. minuta, Victor Wanyama, który dopiero wszedł na boisko, dopadł do piłki przed polem karnym i oddał strzał, którego jakość trudno opisać słowami. To była petarda, piłka mknęła w powietrzu niczym pocisk i wpadła do siatki w samym okienku. Niebywały gol!
Londyńczycy nabrali wiatru w żagle, poszli za ciosem i mogli nawet objąć prowadzenie. Niedługo po wyrównaniu Karius sfaulował w polu karnym Kane'a, ale ten nie wykorzystał jedenastki! Reprezentant Anglii był przekonany, że bramkarz The Reds rzuci się w któryś z narożników, lecz to on wygrał wojnę nerwów i obronił uderzenie w sam środek.
Liverpool przez chwilę się cieszył, że nadal ma w garści choć punkt, jednak karuzela na Anfield dopiero nabierała prędkości! 91. minuta i znów błysnął niesamowity Salah. Egipcjanin zatańczył pod bramką Tottenhamu, w ogromnym tłoku oszukał kilku rywali i strzałem z ostrego kąta wprawił trybuny w ekstazę. Nie trwała ona jednak długo. Gdy czas doliczony już się kończył, sędzia asystent zasygnalizował Jonathanowi Mossowi faul Virgila van Dijka na Eriku Lameli, a ten po raz drugi wskazał na "wapno". To była odważna i kontrowersyjna decyzja, bo Holender nie był wprawdzie bez winy, lecz jego przewinienie należało do tych z gatunku "miękkich" i wielu arbitrów gry by nie przerwało. Do piłki znów podszedł Kane, tym razem już nie kalkulował, strzelił mocno w lewy róg i Karius skapitulował.
Więcej bramek nie zobaczyliśmy, ale tylko dlatego, że sędzia zakończył mecz. Właśnie takie widowiska sprawiają, że Premier League budzi największe emocje na świecie i ściąga przed telewizory kibiców ze wszystkich kontynentów. Jedynymi niezadowolonymi są... sami autorzy tego spektaklu. Remis sprawił, że Tottenham wciąż jest poza pierwszą czwórką, Liverpool natomiast zajmuje 3. miejsce, lecz może je stracić, jeśli w poniedziałek Chelsea wygra na wyjeździe z Watfordem.
Liverpool FC - Tottenham Hotspur 2:2 (1:0)
1:0 - Mohamed Salah 3'
1:1 - Victor Wanyama 80'
2:1 - Mohamed Salah 90+1'
2:2 - Harry Kane (k.) 90+5'
W 87. minucie Harry Kane (Tottenham Hotspur) nie wykorzystał rzutu karnego (Loris Karius obronił).
Składy:
Liverpool FC: Loris Karius - Andrew Robertson, Dejan Lovren, Virgil van Dijk, Trent Arnold, James Milner (78' Joel Matip), Jordan Henderson (65' Georginio Wijnaldum), Emre Can, Sadio Mane (65' Alex Oxlade-Chamberlain), Roberto Firmino, Mohamed Salah.
Tottenham Hotspur: Hugo Lloris - Kieran Trippier, Davinson Sanchez (71' Erik Lamela), Jan Vertonghen, Ben Davies, Eric Dier, Moussa Dembele (79' Victor Wanyama), Christian Eriksen, Dele Alli, Heung-Min Son (90+2' Fernando Llorente), Harry Kane.
Żółte kartki: Trent Arnold, James Milner, Emre Can (Liverpool FC) oraz Dele Alli (Tottenham Hotspur).
Sędzia: Jonathan Moss.
[multitable table=841 timetable=10727]Tabela/terminarz[/multitable]
ZOBACZ WIDEO: Piorunujący początek Romy na wagę przełamania. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
a Suarez zostałby nazwany hańbą Czytaj całość
Końcówka to był thriller, który przy pomocy asystenta, wyreżyserował Jonathan Moss.
Oba Czytaj całość