George Weah pisze historię. Pierwszy piłkarz, który został prezydentem

Getty Images / Claudio Villa/Grazia Neri / Na zdjęciu: George Weah
Getty Images / Claudio Villa/Grazia Neri / Na zdjęciu: George Weah

Liberia ma nowego prezydenta i został nim legendarny George Weah. Zdobywca "Złotej Piłki" musiał jednak wiele się natrudzić, aby stanąć na czele swojego kraju. Opłaciło się, bo w drugiej turze wyborów znokautował swojego rywala.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsze informacje o zwycięstwie George'a Weaha w wyborach prezydenckich pojawiły się już we wtorek wieczorem. Z przecieków wynikało, że były piłkarz bez większych problemów zostanie nowym prezydentem Liberii. Z całego świata zaczęły napływać do niego gratulacje, ale na oficjalne zwycięstwo trzeba było jeszcze poczekać. Teraz już nie ma żadnych wątpliwości. Legendarny piłkarz stanie na czele swojego kraju.

- Z głębokim wzruszeniem chcę podziękować Liberyjczykom za to, że oddali na mnie swoje głosy. To dla nas wielka nadzieja - komentuje nowy prezydent.

Weah już w pierwszej rundzie otrzymał wielkie wsparcie od rodaków. Wówczas wygrał w 11 z 15 okręgów wyborczych. Nie udało się jednak uzyskać ponad 50-procentowego poparcia i dlatego konieczna była dogrywka. Jego konkurentem był Joseph Boakai, który był wiceprezydentem od dwunastu lat.

Weah w wyborach zrobił to, co często udawało mu się na boisku. Swojego przeciwnika ograł bez większych problemów. Poszło mu lepiej niż w pierwszej turze, bo otrzymał więcej głosów w aż trzynastu okręgach wyborczych. Wielkie poparcie sprawiło, że jest pierwszym piłkarzem, który będzie prezydentem swojego kraju.

ZOBACZ WIDEO Juventus lepszy od Romy, Szczęsny uratował mistrza przed stratą punktów [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

51-letni Liberyjczyk musiał pokonać długą drogę na szczyt. Pierwszy raz startował w wyborach prezydenckich w 2005 roku. Wtedy się nie udało, bo w drugiej turze przegrał z Ellen-Johnson Sirleaf. Weah nie miał wystarczającego poparcia, bo elity polityczne często zarzucały mu brak odpowiedniego wykształcenia. Były piłkarz jednak wyciągnął z tego odpowiednie wnioski i kolejne lata poświęcił na naukę. W wieku 40 lat skończył szkołę średnią, a potem na Florydzie zdobył dyplom magistra na studiach z zarządzania biznesem.

Przypadek Weaha pokazuje, że nie wystarczy być gwiazdą sportu, aby od razu święcić sukcesy w polityce. Kocha go cały kraj, bo przez lata był piłkarzem ze światowego topu. Występował w AS Monaco, Paris Saint-Germain, AC Milan czy Chelsea FC. W 1995 roku był pierwszym i jak dotąd jedynym zawodnikiem z Afryki, który wygrał "Złotą Piłkę".

Na piłkarski szczyt także wspinał się powoli. Wychowywał się w slumsach, potem pracował jako technik w centrali telefonicznej. Zawsze podkreśla, że najwięcej zawdzięcza Arsene'owi Wengerowi. To właśnie francuski szkoleniowiec w 1988 roku sprowadził go z kameruńskiego Tonnerre Jaunde do Monaco. - Złamałbym dla niego nogę, rękę czy kości twarzy - mówił Weah o pierwszym trenerze w Europie.

Teraz przed 51-latkiem najtrudniejszy mecz w życiu. Liberia jest krajem, który od lat zmaga się z wieloma problemami, co jest skutkiem m.in. dwóch wojen domowych. Ostatnia zakończyła się stosunkowo niedawno, bo w 2003 roku. Weah będzie musiał zmierzyć się z licznymi wyzwaniami, a z racji sławy na jego poczynania będzie patrzył cały świat.

Krajowa Komisja Wyborcza w Liberii poinformowała w czwartek, że po uwzględnieniu 98,1 proc. głosów, Weah uzyskał 61,5 proc. poparcia.

Źródło artykułu: