Arturo Vidal w poprzeczkę, James Rodriguez mocno w Sokratisa, Robert Lewandowski w sytuacji sam na sam w Romana Buerkiego, chwilę później Franck Ribery do spółki z Lewym... Każda z wymienionych okazji, na dodatek wykreowanych przecież w pierwszych 10. minutach meczu (!), powinna zakończyć się golem. To była prawdziwa nawałnica, huragan pustoszący defensywę BVB, zapowiadający dortmundzką katastrofę. Efekt był taki, że gospodarze już w 11. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą celnej główki Jermoe'a Boatenga. Pięć minut przed przerwą drugiego gola strzelił po asyście Lewandowskiego Thomas Mueller.
Borussia przegrała w Monachium przez fatalną pierwszą połowę. BVB zaprezentowała się wtedy blado, dramatycznie źle. Dawno nie zdarzył się jej taki mecz przeciwko Bayernowi (nawet mimo tego, że przytrafiały się przecież nawet wysokie porażki!), w którym jej bezradność, nieporadność i bojaźń aż wylewały się z murawy. Po trochę ponad 30. minutach spotkania Peter Stoeger doszedł do wniosku, że potrzebne są natychmiastowe zmiany, korekty. Ściągnął z boiska Marca Bartrę, posłał do boju Mahmouda Dahouda, ale nie zdało się to na wiele. Do przerwy - 2:0.
W drugiej części BVB próbowała, swoje szanse mieli Shinji Kagawa i Andre Schuerrle, mecz się wyrównał, a goście byli w stanie przejmować inicjatywę na dłuższe chwile - szczególnie już po zejściu z murawy Ribery'ego. 15 minut przed końcem zrobiło się gorąco, bo Andrij Jarmolenko strzelił na 2:1. Na więcej nie wystarczyło jednak gościom pary, choć na sekundy przed końcem fantastyczną szansę miał Alexander Isak.
Kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby na Allianz Arenie mógł zagrać Pierre-Emerick Aubameyang. Jeszcze podczas wtorkowej konferencji prasowej szkoleniowiec BVB sugerował, że jego występ jest zagrożony (leczenie kontuzji miało się przedłużyć), czemu kompletnie nie dawał wiary Jupp Heynckes. Gabończyka jednak rzeczywiście zabrakło w kadrze gości. Choć działacze i sztab szkoleniowy ekipy z Dortmundu mają z napastnikiem sporo problemów wychowawczych, "Auba" pozostaje jednak pierwszą strzelbą drużyny, ofensywną gwarancją jakości. Jego brak w środę było widać, jego strzeleckiego instynktu zabrakło przede wszystkim w momencie, w którym za oddawanie strzałów wzięli się Kagawa czy Schuerrle. Borussia kończy więc rok kolejnym niepowodzeniem - odpadnięciem z Pucharu Niemiec.
ZOBACZ WIDEO: Udało się zneutralizować Lewandowskiego. Marek Wawrzynowski: Jest poważny problem
Środowy mecz był niezwykle ważny dla Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski uczestniczy bowiem w pasjonującym wyścigu o miano najskuteczniejszego zawodnika 2017 roku. Przed meczem z BVB miał na koncie 53 gole - tyle samo, ile Cristiano Ronaldo i Leo Messi, jedną bramkę więcej od Edinsona Cavaniego. Lewy Borussii gola nie strzelił, jego licznik zatrzymał się więc na 53 trafieniach.
W grze o Puchar Niemiec zostały następujące zespoły: FSV Mainz, SC Paderborn, Schalke Gelsenkirchen, VfL Wolfsburg, Werder Brema i Bayern Monachium. Wciąż nie wiadomo, jak zakończył się mecz Heidenheim - Eintracht Frankfurt. Ćwierćfinałowe pary zostaną rozlosowane 7 stycznia, mecze odbędą się w terminie 6-7 lutego 2018 roku.
Bayern Monachium - Borussia Dortmund 2:1 (2:0)
1:0 - Boateng 11'
2:0 - Mueller 40'
2:1 - Jarmolenko 77'
Bayern: Sven Ulreich - Jushua Kimmich, Jerome Boateng, Niklas Suele, David Alaba - Javi Martinez (87. Sebastian Rudy), Arturo Vidal - Thomas Mueller, James Rodriguez (75. Corentin Tolisso), Franck Ribery (61. Kingsley Coman) - Robert Lewandowski.
Borussia: Roman Buerki - Oemer Toprak, Sokratis, Marc Bartra (35. Mahmoud Dahoud) - Jeremy Toljan (88. Alexander Isak), Julian Weigl, Raphael Guerreiro (57. Andre Schuerrle), Marcel Schmelzer - Shinji Kagawa, Andrij Jarmolenko, Christian Pulisić.
Żółte kartki: Ribery, Lewandowski, Vidal - Dahoud.
Sędziował: Sascha Stegemann
I powiem uczciwie patrzac na gre nie ktorych
niewiem jak Lewy strzelil te 53 gole grajac tak jak wczoraj