Wisła z piwem do basenu. Schalke 04 upokorzone. Oto ostatnia polska, wielka drużyna klubowa

Materiały prasowe / Stadion Wisły Kraków
Materiały prasowe / Stadion Wisły Kraków

Dokładnie 15 lat temu, 10 grudnia 2002 roku, Wisła pokonała na wyjeździe Schalke Gelsenkirchen. To było apogeum "Ery Cupiała".

Niemcy długo nie mogli znieść porażki. Może dlatego, że nie była to jakaś tam zwykła porażka. To było upokorzenie. Kiedy po meczu kierownik drużyny, Jerzy Kowalik, niósł do szatni skrzynkę piwa, miejscowi nie chcieli go przepuścić. W końcu jakoś się przepchnął. Zawodnicy Wisły Kraków wskoczyli z piwem do basenu, doprowadzając gospodarzy do białej gorączki.

Kurtynę festiwalu żenady zasłonił obrońca niemieckiej drużyny, Tomasz Hajto, który wszedł do szatni wiślaków i co prawda pogratulował im awansu, ale też za chwilę pomachał kartą kredytową.
- To ja lecę sprawdzić stan konta - powiedział. I wyszedł.
Wiślacy popatrzyli po sobie, jakby właśnie spotkali bogatego badylarza - króla wioski. Kilkadziesiąt minut wcześniej przeszli do historii polskiego futbolu. 10 grudnia 2002 roku pokonali na wyjeździe Schalke 04 Gelsenkirchen 4:1. Wisła Kraków Henryka Kasperczaka była ostatnią polską drużyną klubową, którą można zaliczyć w poczet historycznych - wielkich. Bo nie tylko miała wyniki, ale też imponowała fantastycznym, porywającym stylem. Kamil Kosowski, Mirosław Szymkowiak czy Maciej Żurawski - to byli zawodnicy, których pokochała cała Polska.

Wylosowanie Schalke 04 w 1/16 finału Pucharu UEFA przyjęto w Krakowie może nie z zadowoleniem, ale z zaciekawieniem. Niemiecki zespół dopiero co wyeliminował Legię Warszawa, wygrywając 3:2 w stolicy i remisując bezbramkowo u siebie. W rzeczywistości jednak Legia nie miała szans, rywale kontrolowali przebieg rewanżu, nie dopuścili zespołu Dragomira Okuki pod swoją bramkę.

ZOBACZ WIDEO: Ciekawe spotkanie w Moenchengladbach, trwa seria Schalke 04 - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Wisła u siebie zremisowała 1:1. Rywale strzelili wyrównującą bramkę po błędzie Angelo Huguesa, który wyszedł z bramki i przegrał walkę o piłkę. Francuz był bramkarzem dość specyficznym. Potrafił wybronić mecz, ale też od czasu do czasu musiał zrobić jakiś juniorski błąd. Tym razem po prostu nie trafił w piłkę a Emile Mpenza posłał piłkę do pustej bramki.

Kibice byli raczej rozczarowani. Trzeba pamiętać, że Schalke przeżywało pewien kryzys, zawodnicy grali po prostu słabiej niż sezon wcześniej. Zespół w przerwie letniej opuścił Huub Stevens, jego miejsce zajął Frank Neubarth, dla którego była to pierwsza praca z zespołem seniorów. Jak się później okazało, na tak wysokim poziomie ostatnia. Porażka z Wisłą była dla niego gwoździem do trumny, choć nie ostatnim, ten przybito 3 miesiące później, w marcu.

Kowalik wspominał po latach w rozmowie z "Przeglądem Sportowym": - Zobaczyłem w nich lęk. Powiedziałem do Heńka: "Oni się boją! Jeśli wyjdziecie z przekonaniem, że wygracie, tak się stanie".

Było to w przerwie spotkania. Strzelił, po podaniu Kosowskiego, Żurawski. Wyrównał Hajto. Ale po zmianie stron w piłkę grała jedna drużyna. Nie ta, która powinna. Dokładnie 5 lat wcześniej, gdy Schalke zdobywało puchar UEFA, Wisła była zadłużonym wrakiem.

Jak pisał Mateusz Miga w książce "Wisła Kraków. Sen o potędze": "Choć przystępowała do rozgrywek, nie wiadomo było, czy je ukończy". Bogdan Zając, dziś asystent selekcjonera, wspominał, że musiał się zapożyczać u rodziny i znajomych.

Trzej biznesmeni: Bogusław Cupiał, Stanisław Ziętek i Zbigniew Urban pojawili się w klubie kilka miesięcy później. Z czasem na placu boju został tylko ten pierwszy. Dwumecz z Schalke był apogeum tzw. "Ery Cupiała".

Kilka minut po zmianie stron dośrodkował, a jakże, Kosowski, tym razem z prawej strony, zaś strzelił Kalu Uche. - To jakiś koszmar! Moi obrońcy mają po 190 centymetrów wzrostu a gola głową strzelił najniższy zawodnik na boisku - komentował Neubarth.

Trochę przesadził. Uche nie był takim ułomkiem. Mierzył 179 centymetrów. Druga asysta Kosowskiego spowodowała spekulacje, że zawodnik po sezonie trafi do Schalke na miejsce "gwiazdującego" Jorga Boehme, którego menedżer Rudi Assuaer obwołał winowajcą.

Zresztą, Assauer widział w składzie swojego zespołu nie tyko skrzydłowego Wisły.
Po spotkaniu dziennikarze z Polski zapytali, którego zawodnika Wisły widziałby u siebie. - Po takim spotkaniu? Każdego - odpowiedział "człowiek z cygarem". Jeszcze zanim następnego dnia niemiecka prasa okrzyknęła zespół z Zagłębia Ruhry mianem nieudaczników.

Szymkowiak w rozmowie z "PS": - Po bramce Kalu miałem świadomość, że nie przegramy. I Arkadiusz Głowacki: - Gdy Schalke pomyślało, że wystarczy nas dobić, wyprowadzaliśmy groźne kontry.

Po bramce dorzucili jeszcze Żurawski i Kosowski, którzy potem powalczyli o tytuł "Piłkarza Roku" w plebiscycie tygodnika "Piłka nożna". Wygrał Żurawski.

W kolejnej rundzie Wisła zmierzyła się z Lazio Rzym i tym razem nie dała rady.

Źródło artykułu: