Anthony Yeboah jest dobrze znany kibicom, którzy interesowali się futbolem w latach 90. Napastnik z Ghany był gwiazdą Eintrachtu Frankfurt i Leeds United, gdzie strzelał gola za golem. Na koncie ma także kilkuletnią przygodę w Hamburgerze SV. Był także gwiazdą swojej reprezentacji. Nie dziwi, że fani do dzisiaj dobrze go pamiętają.
W poniedziałek światem wstrząsnęła wiadomość o śmierci 51-letniej legendy futbolu. Taką informację wypuścił amerykański portal houstonchronicle-tv.com. Wiele innych stron rozpowszechniło przykre wieści. Wielkie zamieszanie zrobiło się w momencie, gdy głos zabrał sam Yeboah, który rzekomo zmarł w Londynie.
Okazało się, że Amerykanie popełnili makabryczną pomyłkę. Uśmiercili Ghańczyka bez potwierdzenia informacji. Piłkarz zapewnia, że ma się bardzo dobrze i ma żal do dziennikarzy.
- Ludzie, którzy odpowiadają za takie historie muszą to powstrzymać, bo nie tylko mi się takie coś zdarzyło. Niedawno uśmiercili Abediego Pele. Nie jestem nawet chory, więc kiedy usłyszałem o swojej śmierci, byłem zaskoczony. Moja ciotka zauważyła taką informację w portalach społecznościowych i od razu skontaktowała się ze mną. Chcę zapewnić wszystkich, że to nieprawda. Żyję - komentuje 51-latek.
Anthony Yeboah na co dzień żyje w rodzinnej Ghanie. Tam prowadzi kilka biznesów. Słynny napastnik ma m.in. sieć hoteli oraz własną agencję menedżerską.
ZOBACZ WIDEO Dublet Roberta Lewandowskiego - zobacz skrót meczu Bayern Monachium - FC Augsburg [ZDJĘCIA ELEVEN]