Wojciech Potocki: Panie prezesie poinformował pan na dzisiejszym posiedzeniu zarząd o podjętej wcześniej decyzji, czyli zwolnieniu trenera Leo Beenhakkera z udziału w tym spotkaniu. Jak była reakcja członków?
Grzegorz Lato: Wywiązała się dyskusja, bo zarząd chciał z trenerem dzisiaj rozmawiać. Ja jednak podjąłem trochę inną decyzje, ponieważ tak naprawdę - jeśli chodzi o reprezentację - to nic się teraz nie dzieje. Beenhakker miał uzgodnione wcześniej spotkanie z trenerami w Londynie więc zgodziłem się, by stawił się na zarządzie 6 maja. Nie ukrywam, że nie wszyscy byli z tego zadowoleni, ale myślę, że jako prezes mogłem tak zadecydować. Tym bardziej, że przecież i tak niedługo będziemy mogli ocenić wspólnie z Beenhakkerem nasze dotychczasowe występy i szanse na awans do finałów mistrzostw świata.
Holender nie pierwszy raz unika takich spotkań.
- Wie pan, ja bym nie szukał w tym żadnych sensacji. Media z dnia na dzień doszukują się jakichś podtekstów, a sprawa jest prosta.
Niektórzy twierdzą, że ta zgoda została wymuszona.
- Nie, nie, nie. Nic takiego nie miało miejsca. Trener poprosił mnie o zgodę na przełożenie tego spotkania, a ja ją wyraziłem i tyle.
Beenhakker nie mówi wprost, że stawi się 6 maja. Co zrobicie, gdy znowu zignoruje zarząd?
- Jeśli nie przyjedzie szóstego, to wtedy będzie mógł pan mnie zapytać co zrobię. Na razie ta data jest obowiązująca, a ja wierzę, że się spotkamy.
Zostawmy na chwilę Holendra i porozmawiajmy o Ukraińcu. Jak pan skomentuje pogróżki w stosunku do PZPN wypowiadane przez Hryhorija Surkisa i szeroko, w ostatnich dniach, cytowane przez media? On twierdzi, że chcecie "wykolegować" Ukrainę.
- Nikt nikogo nie chce wykolegować. Mam z panem Surkisem osobistą umowę, że będziemy obaj walczyć o układ "cztery plus cztery". I tylko taka może być odpowiedź. Surkis się denerwuje, że nasze media przekazują to zupełnie inaczej i podają jakieś informacje, że ktoś, gdzieś, coś powiedział. Na pewno nie ja! Spotkamy się 8 maja w Szwajcarii na posiedzeniu Komitetu Sterującego, gdzie będziemy odpowiadali na wiele pytań. Potem już tylko my dwaj spotkamy się 12 maja z Komitetem Wykonawczym UEFA. A trzynastego zapadną już ostateczne decyzje i dowiemy się, które miasta dostaną organizację i jaki będzie podział.
To będzie dla nas szczęśliwa trzynastka?
- Na boisku zawsze trzynasty numer był dla mnie szczęśliwy, więc teraz jestem dobrej myśli.
Na koniec jeszcze żelazny temat korupcji. Jest pan zwolennikiem abolicji.
- Bo uważam, że w czerwcu powinniśmy rozważyć uchwałę, która pozwoliłaby na zastosowanie abolicji z okazji 90-lecia PZPN. Oczywiście dotyczyłaby ona jedynie klubów.
Niektórzy będą narzekać, że część klubów poniosła karę, a innym się upiecze.
- Wie pan co, skończyły się czasy narzekania. Weźmy przykład Sylwestra Cacka. Człowiek kupił klub za ponad 30 milionów złotych i nie ma nic wspólnego z tym, co się działo w latach 2003-2004. To jest przecież pięć lat wstecz. Nie wyobrażam sobie żebyśmy się mieli w tym grzebać przez kolejne 10 lat. Uważam, że nadszedł czas, by to skończyć. To również rozwiąże kłopoty z planowaniem rozgrywek przez ekstraklasę. Teraz wciąż nie wiemy czy wystartuje szesnaście, czy może osiemnaście drużyn. Kto spada? Kto awansuje? Tak nie może być.
A co pan powie klubom, które zwrócą się do sądu i będą miały z tego tytułu jakieś roszczenia finansowe?
- Cóż, niech składają wnioski. Mamy w tej sprawie wypracowane uchwały, są pewne zasady. Co ja poradzę, że prokuratura jedne sprawy rozpatrzyła wcześniej niż inne? Nic.