Trudne życie bez Roberta Lewandowskiego

Getty Images / Andrew Halseid-Budd / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Andrew Halseid-Budd / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Polacy pozbawieni swojego kapitana, Roberta Lewandowskiego, nie byli tą samą drużyną, choć stworzyli w meczu z Urugwajem więcej sytuacji niż utytułowani rywale.

Mecz z Urugwajem, choć stojący na niskim poziomie, miał odpowiedzieć na pytanie czy jest dla reprezentacji Polski życie bez Roberta Lewandowskiego.

Odpowiedź jest chyba zgodna z oczekiwaniami: "Jest, ale cóż to za życie".

Zresztą, nie chodzi tylko o Lewandowskiego. W meczu z rywalem z Ameryki Południowej nie mogli zagrać trzej napastnicy, którzy w ostatnich latach byli na pierwszych trzech miejscach w hierarchii. Oprócz przemęczonego Lewandowskiego również kontuzjowany Arkadiusz Milik i "kryzysowy" Łukasz Teodorczyk.

Zagrał więc napastnik numer 4 - Kamil Wilczek. Oceny co do jego występu są zróżnicowane, ale dominuje przekaz negatywny. Czy słusznie?

Niekoniecznie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że kibice za bardzo nastawili się na to, że zawodnik Broendby Kopenhaga, mający teraz słabszy okres w klubie, zastąpi Lewandowskiego. Chyba trafnie podsumował to Adam Nawałka na pomeczowej konferencji prasowej: "Robert jest genialnym, wybitnym zawodnikiem i nie ma co dywagować o zastąpieniu go jeden do jednego. Może się zdarzyć, że nie będzie mógł grac i musimy być na to gotowi."

ZOBACZ WIDEO: Kamil Wilczek: Nie da się wejść w buty Lewandowskiego

Na pewno pod nieobecność Lewandowskiego więcej na siebie wzięli pomocnicy. Zwłaszcza trójka: Jakub Błaszczykowski - Kamil Grosicki - Grzegorz Krychowiak.

Dwaj pierwsi przedzierali się przez urugwajską obronę, kilka razy tworząc zagrożenie. Ale nie takie, by naprawdę zaniepokoić Martina Silvę. Bramkarz Urugwajczyków przez większość spotkania musiał po prostu zachowywać czujność. Choć niektóre akcje Polaków były efektowne, i trzeba przyznać, że byliśmy bliżej wygranej niż rywale. W drugiej połowie dobrze wspomógł atak Bartosz Bereszyński, był bliski powodzenia po ładnej akcji oskrzydlającej. Zawodnik Sampdorii nieźle odnalazł się w nowym ustawieniu 3-5-2 jako tzw. "wahadłowy". Wydaje się, że to doskonała taktyka, jakby skrojona pod niego. Może być w niej znaczącym wzmocnieniem siły ognia.

Z kolei Wilczek nie dostawał zbyt wielu zagrań od kolegów, dlatego szukał okazji sam. Dwukrotnie, w dość trudnych sytuacjach, strzelał z dystansu, przy czym jeden z tych strzałów był dość groźny. W drugiej połowie ładnie znalazł się w sytuacji podbramkowej, zamknął dośrodkowanie i z bliska próbował zaskoczyć bramkarza rywali. I to była chyba najlepiej wyglądająca sytuacja Polaków.

A więc wcale nie tak mało, jeśli weźmiemy pod uwagę, że za kreowanie akcji brali się raczej zawodnicy lubiący trzymać piłkę niż szukający partnerów - wspomniani Grosicki i Błaszczykowski.

Z drugiej strony Adam Nawałka zwrócił uwagę na to, że zawodnik miał też kilka strat, które nie powinny mu się przydarzyć.

Czy Nawałka dalej będzie powoływał Wilczka? Z jego wypowiedzi nie można wyciągnąć żadnych wniosków. Nie odpowiedział "na tak" ani "na nie". Nie jest to dobry sygnał dla zawodnika, ale są też realia. W drugiej połowie do ataku wszedł Jakub Świerczok i zachowywał się, jakby kompletnie nie wiedział co się dzieje. Mówiąc wprost - zjadł go stres. Mijał się z piłką, podawał niecelnie, raz nie sięgnął prostej, wydawałoby się, piłki i zmarnował dobrze zapowiadającą się okazję.

Trudno było oprzeć się wrażeniu, że debiutant miał nogi z waty. Nie takich zawodników zjadał już stres, więc nie można nikogo skreślać. Ale Wilczka stres nie zjadł. Inna sprawa, że nie mamy zbyt wielu rozwiązań. Ostatnim kandydatem jest Dawid Kownacki, który w piątek grał w meczu młodzieżówki z Wyspami Owczymi i strzelił bramkę z rzutu karnego, a młodzi Polacy zremisowali na wyjeździe z totalnym outsiderem europejskiej piłki. To by było tyle.

W drugiej połowie meczu z Urugwajem na boisku pojawił się Piotr Zieliński i to zaowocowało większą liczbą ciekawych kombinacji, szybkich podań w środku pola.

To, czego brakowało przez całe spotkanie, to energetycznych, mocnych uderzeń, ciągłego napięcia pod bramką rywali, ale o to, bez Lewandowskiego ciężko. Nasze akcje rzadko "pachniały bramką".

Inna sprawa to stałe fragmenty gry, gdzie mieliśmy możliwości, zwłaszcza debiutujący Jarosław Jach. Rzuty rożne i wolne mogą sporo dać naszej drużynie.

Mecz z Urugwajem był dla naszej kadry pierwszym od dawna sprawdzianem z rywalem tej klasy. Nawet jeśli niektórzy z przeciwników sprawiali wrażenie, jakby wcale nie mieli ochoty grać. Ale kilku odpowiedzi dostarczył. Pierwsza najważniejsza jest taka, że bez Lewandowskiego wciąż jesteśmy solidną ekipą, ale nie taką, która może marzyć na mundialu o czymś dużym.

Komentarze (2)
avatar
dkranx
11.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zacznijmy od tego ze mielismy zagrac w ustawieniu 3-5-2 czyli z dwoma napastnikami a podczas ogladania transmisji widzialem dokladnie jak przesuwaly sie nasze formacje i zawsze z przodu byl tyl Czytaj całość
Szmondak
11.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cóż mi po takim spotkaniu. Jak się nie wygrywa meczu.