Jagiellonia na pierwszą połowę nie dojechała, zatrzymując się gdzieś między Pułtuskiem, a Płońskiem. W porównaniu do gospodarzy białostoczanom brakowało wigoru. Za pierwsze 45 minut trudno było kogokolwiek pochwalić. Przemysław Frankowski, który co mecz biega skrzydłem jak mały samochodzik poruszał się na rozładownych bateriach. Być może myślami był już na zgrupowaniu kadry (dostał powołanie od Adama Nawałki na towarzyskie mecze z Urugwajem i Meksykiem). W środku pola zawodził duet defensywnych pomocników. Były piłkarz Wisły Płock Piotr Wlazło bardzo chciał błyszczeć na znanym sobie stadionie, ale wybitnie mu nie szło. On i Taras Romanczuk nie tylko nie odbierali piłek, ale tracili je przy wyprowadzaniu akcji z własnej połowy. Ukrainiec ma na sumieniu również gola. W 14. minucie zaspał przy rzucie rożnym i Igor Łasicki ze spokojem uderzył głową nad rękoma Mariana Kelemena. - Dedykuję gola dziewczynie, która wspiera mnie z trybun i całej mojej rodzinie - mówił w przerwie szczęśliwy strzelec.
Trener Ireneusz Mamrot nie mógł być zadowolony z tego co zobaczył, ale w przerwie nie zdecydował się na zmiany. Musiał głośno krzyknąć "pobudka", bo goście zagrali drugą połowę zupełnie inaczej, lepiej.
Efekty przyszły szybko. W 52. minucie Frankowski wywalczył rzut wolny. Strzał Wlazły zatrzymał ręką stojący w murze Jose Kante i sędzia słusznie podyktował rzut karny. Arvydas Novikovas zmylił bramkarza i mecz zaczął się od nowa.
Remis nie zadowalał nikogo zatem drużyny postawiły na otwarty futbol. Pod obiema bramkami sporo się działo, ale w pamięci wszystkich zostanie sytuacja z 67. minuty. Piękne podanie z głębi pola otrzymał Kante. Hiszpan minął bramkarza i padł na ziemię niczym człowiek potraktowany paralizatorem. Była to przekonywująca "symulka", na którą dał się nabrać Mariusz Złotek. Po gwizdku sędziego i wskazaniu na rzut karny działy się dziwne rzeczy. Mimo iż w Płocku nie było wideoweryfikacji arbiter zmienił decyzję. Trwało to bardzo długo i wzbudziło mnóstwo kontrowersji.
Wisła Płock jest jedyną drużyną w Lotto Ekstraklasie, która na własnym stadionie jeszcze nie zremisowała i tradycji stało się zadość. Punkty powędrowały do Białegostoku. Kwadrans przed końcem Fiodor Cernych dograł do Romanczuka, a ten uderzył do siatki pomiędzy nogami Stefańczyka.
Jagiellonia awansowała na pozycję wicelidera, Wisła pozostała na 8. miejscu.
Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 1:2 (1:0)
1:0 - Igor Łasicki 14'
1:1 - Arvydas Novikovas (k.) 52'
1:2 - Taras Romanczuk 74'
Składy:
Wisła Płock:
Seweryn Kiełpin - Cezary Stefańczyk, Damian Byrtek (11' Bartłomiej Sielewski), Igor Łasicki, Arkadiusz Reca, Dominik Furman, Damian Rasak (77' Mateusz Piątkowski), Konrad Michalak (74' Semir Stilić), Giorgi Merebaszwili, Nico Varela, Jose Kante.
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Nemanja Mitrović, Guilherme Sitya, Taras Romanczuk, Piotr Wlazło, Przemysław Frankowski (78' Rafał Grzyb), Karol Świderski (72' Cillian Sheridan), Arvydas Novikovas (70' Łukasz Sekulski), Fiodor Cernych.
Żółte kartki: Michalak, Stefańczyk, Kante (Wisła) oraz Burliga, Wlazło (Jagiellonia).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
ZOBACZ WIDEO Grêmio i Lanús w wielkim finale Copa Libertadores!
Może mylę się?