Zachować chłodną głowę i nie "podpalać się" po rozgromieniu Lechii Gdańsk (5:0) - przed takim zadaniem stanęli w piątkowy wieczór zawodnicy Korony. - Nie możemy liczyć na to, że "pociśniemy" Śląsk trójką u siebie, bo tak to nie funkcjonuje. Nie stoimy na straconej pozycji i doceniamy klasę przeciwnika - mówił Maciej Górski. 27-latek mimo, że trafił do siatki w poprzedniej kolejce, tym razem usiadł na ławce.
Nie wpłynęło to na taktykę gospodarzy. Rozpoczęli oni zgodnie z przewidywaniami - długo utrzymując się przy piłce i szukając dośrodkowań w pole karne. Wystarczył jednak moment nieuwagi i WKS mógł otworzyć wynik. Jakub Kosecki podał do Michała Chrapka, a jego uderzenie zatrzymało się na poprzeczce!
Jeśli kibice z Dolnego Śląska liczyli, że zawodnicy Jana Urbana zaczną od tego momentu przeważać, to byli w błędzie. Wrocławianie robili wiele, żeby przede wszystkim nie stracić gola. O ich poczynaniach ofensywnych, oprócz wspomnianego strzału Chrapka, nie można było napisać zbyt wiele. Złocisto-krwiści z kolei cechowali się większą cierpliwością. Jak nie szło prawą stroną, to próbowali lewą. Wszystko spokojnie i dokładnie aż przyszedł efekt - w polu karnym 2-krotnych mistrzów Polski faulowany był Nika Kaczarawa - "jedenastkę", w 26. minucie, pewnie wykorzystał Goran Cvijanović.
Strzelony gol dodał animuszu ekipie Gino Lettieriego. Do przerwy to ona miała więcej z gry i powinna to udokumentować. Na przeszkodzie stanęła nieskuteczność i świetne interwencje Jakuba Wrąbla. Golkiper dwukrotnie w krótkim odstępie czasu zatrzymał Mateusza Możdżenia.
ZOBACZ WIDEO: Bramka El Sharaawy'ego - stadiony świata! Skrót meczu AS Roma - Bologna CF [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]
Śląsk myśląc nie tylko o pierwszym wyjazdowym zwycięstwie w sezonie, ale głównie o uniknięciu porażki, musiał się ogarnąć. Problem w tym, że oprócz ruchliwego Jakuba Koseckiego w drużynie Urbana ciężko było wskazać zawodnika, który byłby w stanie pociągnąć grę. A na dodatek sprawę utrudniała postawa koroniarzy. Ci nie tylko unikali błędów w defensywie, ale z determinacją szukali kolejnych bramek - w tym celu na murawie w 62. minucie pojawił się Jacek Kiełb.
Ponad osiem tysięcy widzów obecnych na Kolporter Arenie pięć minut po wejściu "Ryby" znów miało powody do świętowania. Futbolówkę do siatki, po strzale Możdżenia, z najbliższej odległości wpakował Nika Kaczarawa. Scyzoryki dominowały i ani myślały o odpuszczeniu totalnie pogubionemu rywalowi. W 72. minucie opiekun Śląska mógł tylko westchnąć - kolejna akcja, zamieszanie pod bramką Wrąbla i Cvijanović skompletował dublet.
Do końca wynik nie uległ zmianie, chociaż piłkarze z woj. świętokrzyskiego mieli ogromną ochotę na jeszcze mocniejsze pognębienie kończących w 10-tkę po urazie Dorde Cotry gości. Skończyło się 3:0 i awansem Korony na podium Lotto Ekstraklasy.
Korona Kielce - Śląsk Wrocław 3:0 (1:0)
1:0 - Goran Cvijanović 26' (k.)
2:0 - Nika Kaczarawa 67'
3:0 - Goran Cvijanović 72'
Składy:
Korona Kielce: Maciej Gostomski - Łukasz Kosakiewicz, Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Ken Kallaste - Goran Cvijanović, Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Marcin Cebula (68' Ivan Jukić) - Nika Kaczarawa (75' Djibril Diaw), Elia Soriano (62' Jacek Kiełb).
Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel - Robert Pich (69' Łukasz Madej), Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dorde Cotra - Jakub Kosecki, Michał Chrapek, Dragoljub Srnić (75' Maciej Pałaszewski), Arkadiusz Piech (46' Igors Tarasovs) - Kamil Vacek - Marcin Robak.
Żółta kartka: Marcin Cebula (Korona).
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź).
Widzów: 8147.
Czytaj całość