Nenad Bjelica wraca na ławkę trenerską. "Nie mogę obiecać, że ostatni raz siedziałem na trybunach"

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Trener Nenad Bjelica
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Trener Nenad Bjelica

Po dwóch meczach zawieszenia Nenad Bjelica znów będzie mógł zasiąść na ławce trenerskiej Lecha Poznań. Chorwat nie zapewnił jednak, że nigdy więcej nie da się ponieść emocjom.

Przypomnijmy, że Nenad Bjelica został ukarany za swoje zachowanie podczas wyjazdowego meczu ze Śląskiem Wrocław. Najpierw nie mógł pogodzić się z decyzją Pawła Gila, który nie ukarał Marcina Robaka drugą żółtą kartką, a potem wdał się w dyskusję z asystentem Jana Urbana i arbiter postanowił wyrzucić trenera Lecha na trybuny.

W spotkaniach z Legią Warszawa oraz Jagiellonią Białystok drużynę z ławki prowadził Rene Poms. Spisał się całkiem dobrze, bo poznaniacy zdobyli cztery punkty. Nenad Bjelica zapewnia, że co prawda przed meczem obaj szkoleniowcy ustalali różne scenariusze decyzji personalnych na to spotkanie, ale w trakcie pojedynku ostateczny wybór należał do Rene Pomsa.

- My rozmawialiśmy przed meczem o sytuacjach, które mogą się wydarzyć. To Rene podejmował ostateczne decyzje i ja je szanuje. Być może podjąłbym jakieś inne, ale nie znaczy, że byłyby lepsze. Każdy ma swoją wizję i filozofię - opowiada Nenad Bjelica.

W starciu z Lechią Gdańsk chorwacki trener będzie mógł już zasiąść na ławce. -
Emocje, które mam czasami są za duże i ciężko je kontrolować. Drużyna pokazała dobry poziom w tych dwóch meczach. Rene zrobił wszystko tak, jak zaplanowaliśmy. W sobotę ponownie będę na ławce, ale... ja nigdy na niej nie siedzę. Największym problemem na trybunach było to, że musiałem siedzieć. Mam nadzieję, że był to ostatni raz, ale nie mogę tego obiecać - śmieje się Nenad Bjelica.

Mecz Lechia - Lech odbędzie się w sobotę o godzinie 20:30. Jeśli poznaniacy wygrają, to umocnią się na pozycji lidera Lotto Ekstraklasy, ponieważ Górnik Zabrze i Zagłębie Lubin w piątek zdobyły tylko po jednym punkcie.

ZOBACZ WIDEO Serie A: fantastyczny gol Karola Linettego [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]

Komentarze (0)