Pierwszy raz Euzebiusz Smolarek zagrał w reprezentacji Polski za czasów Jerzego Engela. Ale jego rozkwit nastąpił, kiedy stery objął Leo Beenhakker. W eliminacjach do Euro 2008 zdobył aż 9 goli i został niemalże bohaterem narodowym.
W rozmowie z dziennikarzem TVP Sport, Mateuszem Karoniem, tak wspomina holenderskiego selekcjonera: - Kiedy obejmował kadrę, nie wierzyliśmy w siebie. Na Portugalczyków patrzyliśmy z podziwem, że to wielka drużyna, nie do pokonania. Po prostu przyszedł dobry trener, który pracował wcześniej w wielkich klubach, jak Real Madryt, Ajax czy Feyenoord i dał nam więcej wiary.
Sam turniej był jednak wielkim rozczarowaniem. Polacy zagrali fatalnie i nie wyszli z grupy. Potem nie wyszły nam eliminacje na mundial w RPA.
- Wydaje mi się, że nie działał na nas (Beenhakker - red.) już tak jak przed Euro 2008. Sprawiał wrażenie człowieka, który szuka już czegoś innego. Później został dyrektorem sportowym Feyenoordu - wspomina "Ebi".
ZOBACZ WIDEO: Michał Kołodziejczyk: Musimy wiele poprawić. Emocje w grupie będą do końca
Fatalnie wspomina za to okres Franciszka Smudy, który miał innych faworytów. Uważa, że "Franz" po prostu go nie lubił.
- Nie wiem, o co mu chodziło. Może się mnie obawiał, bo byłem "większy"? Nie zrobiłem mu niczego złego. Nie podobało mi się kilka spraw, ale nie mówiłem tego głośno. Zajmowałem się swoją robotą - mówi.
W kadrze po raz ostatni zagrał pod koniec 2010 roku, Smuda nie brał go pod uwagę jeśli chodzi o Euro 2012. Trzeba jednak pamiętać, że syn Włodzimierza Smolarka w tym okresie nie był już gwiazdą, grał w Polonii Warszawa i Al-Khor.
Jaki był powód klęski Smudy?
- Czasami traktował nas jak nas dzieci. Nie potrzebowaliśmy taty, tylko trenera. Nie powinien nam mówić, co mamy robić poza boiskiem. Miał trochę starodawny sposób pracy. Zabarykadował się ze swoimi pomysłami i nie dopuszczał myśli, że ktoś inny może mieć rację. Nie chciał słuchać drużyny. Piłkarze coś sugerowali, a on dosłownie udawał niesłyszącego. Euro 2012 w jego wykonaniu to skandal - mówi.
Smudę zastąpił Waldemar Fornalik, a za tego przyszedł Adam Nawałka, który podniósł kadrę. Smolarek uważa, że spora w tym zasługa Beenhakkera, którego był asystentem.
- Patrzył na Beenhakkera i wyciągał wnioski. W przeciwieństwie do Smudy, za nim piłkarze pójdą w ogień. Jeśli drużyna zrobi coś źle, Nawałka bierze winę na siebie. Potrafi rozmawiać z ludźmi, inspirować ich nowymi rzeczami. Zawsze go lubiłem, bo to sympatyczny facet. Należy również pamiętać, że ma więcej jakości - mówi.
Ebi Smolarek skończył karierę w wieku 32 lat, jako zawodnik Jagiellonii Białystok.
- Mogłem jeszcze pograć, czułem się na siłach, ale nie było sensu tego ciągnąć. W pewnym momencie zabrakło mi ambicji. Nie interesowało mnie pełnienie roli rezerwowego. Nie zamierzałem również tylko być na boisku - zaznacza.