W dwóch atakach terrorystycznych, do których doszło w czwartek w Katalonii, zginęło łącznie 14 osób, a ponad 130 zostało rannych. Wśród ofiar nie ma Polaków, ale naszych rodaków nie brak w centrum wydarzeń. Od niedzieli w stolicy Katalonii przebywa właściciel i prezes Warty Poznań, Izabella Łukomska-Pyżalska.
- To był straszny szok. Jestem w Barcelonie z rodziną, z szóstką dzieci i nawet przedwczoraj byliśmy w okolicy Placu Katalońskiego. Mieszkamy piętnaście minut jazdy samochodem od tego miejsca - mówi WP SportoweFakty Łukomska-Pyżalska.
- Kiedy do tego doszło, byliśmy na obiedzie w innej dzielnicy miasta i na początku nie mogliśmy uwierzyć w informacje, które do nas docierały, a po chwili ogarnęło nas przerażenie, że to się dzieje tuż obok nas. Kiedy jest się w Polsce i słyszy o zamachach, to odbiera się inaczej niż wtedy, kiedy dzieje się to obok nas. Przeczytałam, że wśród ofiar są też dzieci - dla mnie jako matki to olbrzymia tragedia - dodaje właścicielka dwukrotnych mistrzów Polski.
Łukomska-Pyżalska twierdzi, że miasta nie ogarnęła panika i życie na ulicach stolicy Katalonii toczy się względnie normalnym rytmem.
- W tym miejscu, w którym byliśmy, nie było paniki - ludzie zachowywali się spokojnie. Co naturalne, tłum był mieszanką kulturową i narodowościową, ale nie zauważyłam żadnych negatywnych reakcji. Tam, gdzie byliśmy, życie toczyło się normalnie i gdyby nie to, że czytałam w internecie o tym, co się stało w innej dzielnicy, to nie uwierzyłabym, że do tego doszło - komentuje była modelka.
Zamach terrorystyczny nie wpłynął na plany 40-latki i jej rodziny. - Nie myśleliśmy o powrocie do Polski. Mieszkamy w dzielnicy nieco oddalonej od centrum. Tutaj życie toczy się normalnie i nie dzieje się nic takiego, byśmy musieli podjąć decyzję o powrocie do Polski - mówi Łukomska-Pyżalska, która nie ma szczęścia do zagranicznych podróży - gdy rok temu w Turcji doszło do puczu, przebywała z rodziną nad Bosforem.
- Życie toczy się normalnie, choć na ulicach jest mniej ludzi. Teraz jesteśmy w drodze na plażę i owszem, restauracje i inne lokale są otwarte, ale ludzi jest zdecydowanie mniej. Władze miasta zaapelowały o to, by zachować szczególną ostrożność, więc to pewnie efekt tego - relacjonuje Łukomska-Pyżalska, dodając: - Ruch uliczny w tej dzielnicy też jest już normalny. W czwartek wieczorem, po zamachu było tłoczno - droga wylotowa na północ Barcelony była zakorkowana, interweniowała policja. Teraz jednak pod tym względem też jest normalnie.
Teraz mówi się: wyjazdy sa niebezpieczne
PATRZ PAN !!! - CO TO SIĘ POROBIŁO W TEJ STAREJ DOBREJ BOGATEJ EUROPIE
artykul #2. Izabela Łukomska-Pyżalska jest w Barcelonie. "Najpierw szok, a później przera Czytaj całość