Krzysztof Piątek - pierwsza ofiara systemu

PAP / Jacek Bednarczyk
PAP / Jacek Bednarczyk

Największy sportowy pechowiec soboty? Z pewnością Krzysztof Piątek. Przez system VAR nie uznano dwóch jego bramek w meczu Lechia - Cracovia (0:1). O ile z pierwszą sytuacją nie ma co dyskutować, przy drugiej napastnik ma sporo zastrzeżeń.

Cracovia wygrała w Gdańsku, zdobywając ważne punkty. - To na pewno dla nas cenne trzy punkty. Przyjechaliśmy do Gdańska wygrać i udało nam się to. Gdyby nie ten VAR, to byłoby wyżej, ale nie uznano dwóch bramek. Poza początkiem, mieliśmy przewagę i wygraliśmy zasłużenie - powiedział Krzysztof Piątek.

Napastnik dwa razy umieścił piłkę w bramce, dwukrotnie sędzia przeciw niemu użył wideoweryfikacji. - Jak bramka nie powinna być nie uznana, to nie ma co z tym dyskutować. Gdy jednak wyciągamy sytuację sprzed 20 sekund, to nie jest futbol i nie powinno tak być. Liczę na to, że to co VAR nam zabrał, odda w sezonie - ocenił piłkarz.

Pierwsze cofnięcie gola Krzysztofa Piątka było bardziej oczywiste. - To prawda. Przy drugiej sytuacji miałem przed sobą 2-3 przeciwników i nie wiedziałem, że bramka została cofnięta przez wcześniejsze zagranie. VAR może wyciągnąć wszystko - że kogoś zablokowałem, czy ktoś inny mnie. Gdy akcja idzie dalej, powinniśmy ją puszczać. To zabija futbol - zauważył Piątek po meczu z Lechią Gdańsk.

Piłkarz Cracovii przeszedł więc do historii jako pierwsza ofiara systemu VAR w Polsce. - Na pewno nie jest to fajne, ale najważniejsza jest drużyna i to, że zdobyliśmy trzy punkty. Gramy dalej - podsumował Krzysztof Piątek.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak śpiewają piłkarze Bayernu. Potrzebują lekcji (WIDEO)

Źródło artykułu: