Już same liczby świadczą o tym, powtórki ze starcia z Macedończykami raczej nie będzie. Przeciwnicy Kolejorza - tak jak on sam - wygrali swój dwumecz (z Coleraine FC z Irlandii Północnej) aż 7:0 i raczej nie występują w pucharach w roli chłopca do bicia.
Na początek na wyjeździe
Terminarz sprzyja Lechowi. Starcie z Pelisterem zaczynał u siebie, ale w II rundzie najpierw pojedzie na boisko rywala. Na miejscu już trwa sprzedaż biletów na ten pojedynek. Ceny nie są niskie, bo osoba dorosła musi zapłacić 200 koron, a to niemal 90 zł.
Poprzedni przeciwnik drużyny Nenada Bjelicy nie mógł grać na własnym obiekcie, bo ten nie spełniał wymogów UEFA. Dlatego rewanż z Pelisterem odbył się w Strumicy. Norwegowie atutu własnego boiska już nie stracą. Ich Haugesund Stadion nie imponuje tak jak arena w Poznaniu, ale prezentuje się nieźle. Trybuny są zadaszone i może na nich zasiąść niemal 9 tys. widzów.
Samo miasto leży nad Morzem Północnym i jest oddalone od stolicy kraju - Oslo - o 450 km. Zamieszkuje je ok. 30 tys. osób. Co ciekawe, oprócz FK, w Haugesund funkcjonują także dwa inne kluby piłkarskie - Haugar oraz SK Vard. Oba występują w niższych klasach.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Tańczący Leo Messi i Katarzyna Kiedrzynek na plaży
Doświadczenie zdecydowanym atutem Lecha
FK Haugesund ma stosunkowo krótką historię, bo powstał w 1993 roku po fuzji Djerv 1919 i SK Haugar. W europejskich pucharach Norwegowie zaliczali dotąd tylko epizody. W sezonie 2014/2015 - w II rundzie eliminacyjnej Ligi Europy - ulegli w dwumeczu FK Sarajewo (2:3), a drugi ich występ miał miejsce w bieżącej edycji, gdy pokonali Coleraine FC z Irlandii Północnej (7:0).
Lech debiut na arenie europejskiej zaliczył już w 1978 roku. Nie tylko to jednak przemawia na jego korzyść. W edycji 2009/2010 poznaniacy - prowadzeni wtedy przez Jacka Zielińskiego - wpadli w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy na Fredrikstad FK i zwyciężyli w dwumeczu aż 7:3, imponując w starciu wyjazdowym. Tam wygrali 6:1. Rewanż wprawdzie poszedł kompletnie nie po ich myśli, bo przegrali we Wronkach 1:2 (stadion w stolicy Wielkopolski przechodził wtedy remont), lecz tamten pojedynek nie miał już żadnej stawki, bo losy awansu były przesądzone.
Braterski pojedynek
Takiego zrządzenia losu Christian Gytkjaer nie mógł się spodziewać. Duńczyk niedawno podpisał kontrakt z Lechem i niewykluczone, że już w debiucie stanie naprzeciw swojego brata. Frederik Gytkjaer przywdziewa barwy FK Haugesund, jest trzy lata młodszy, także gra na pozycji napastnika, a w obecnym sezonie norweskiej ekstraklasy wystąpił w 11 z 15 spotkań.
- To zabawna sprawa. Wszystko sprawdziłem i nie mogę się doczekać tego dwumeczu. Haugesund to też mój były klub. Rywalizacja z nim będzie dla mnie wyjątkowym wydarzeniem - przyznał niedawno napastnik Lecha w rozmowie z oficjalnym serwisem klubu.
Kadra FK Haugesund nie budzi przesadnego respektu. Drużyna 42-letniego Eirika Hornelanda - w przeciwieństwie do Kolejorza, który zatrudnia wielu obcokrajowców - jest oparta na rodzimych zawodnikach. W kadrze znajduje się ponadto trzech Nigeryjczyków, Bośniak, Duńczyk (młodszy z braci Gytkjaerów), Portugalczyk i Słowak. Ten ostatni to Filip Kiss - reprezentant swojego kraju i najwyżej wyceniany zawodnik. Portal Transfermarkt szacuje jego wartość na 700 tys. euro. Dla porównania: w Lechu - nie licząc Dawida Kownackiego, który nie znajduje się w kadrze na Ligę Europy, bo wkrótce najprawdopodobniej odejdzie - aż czterech piłkarzy jest wycenianych na 1 mln euro i więcej. To Mario Situm, Tomasz Kędziora, Darko Jevtić oraz Christian Gytkjaer.
Pierwsze starcie FK Haugesund z Lechem zaplanowano na 13 lipca w Norwegii. Rewanż odbędzie się tydzień później w Poznaniu.