Wybuch nastąpił w poniedziałek na konferencji prasowej. Dwa dni po meczu z Polską i na dzień przed towarzyskim starciem z Chile. Nie było to typowe spotkanie z dziennikarzami, na którym często padają banalne pytania i równie banalne odpowiedzi. Daum w poniedziałek był oburzony, krzyczał w kierunku dziennikarzy i wymachiwał rękoma.
Niemiec przez wiele minut cierpliwie odpowiadał na pytania. Podkreślił m.in., że Rumunia nie jest obecnie na tym samym poziomie co Polska. Czarę goryczy przelało pytanie jednego z dziennikarzy o jego kontrakt. - Czy bierze pan pod uwagę rozwiązanie go za porozumieniem stron po meczu z Chile? - usłyszał Daum.
Wówczas selekcjoner Rumunów nie wytrzymał.
- Nie wiem, o co wam chodzi. Zawsze to samo! Teraz słyszę, że powinienem zrezygnować, a ja nie wiem dlaczego. Dajcie mi powód. Chodzi tylko o wyniki? Zapewniam was, że nigdy się nie poddaję - grzmiał.
- Nie piszecie nawet o jednym procencie tego, o czym mówię. Przekręcacie wszystko, tworzycie kłamstwa. Jeśli podaję dane, fakty, nie jesteście zainteresowani. Pytacie o rezygnację, o klauzule kontraktu. To jest szaleństwo! Pokazaliście swoje prawdziwe oblicze. Czasem czuję, że bardziej identyfikuję się z Rumunią i jej mieszkańcami niż wy. Nie pomagacie w niczym, tylko psujecie! - dodał Daum.
Później zaś wstał i opuścił salę.
Zobacz konferencję prasową z Daumem (wybuch złości Niemca od 40:00)
Jeszcze przed przyjazdem do Polski z obozu Rumunii docierały sygnały wiele mówiące o sytuacji w kadrze. Miejscowi dziennikarze dziwili się brakiem powołań dla Constantina Budescu i Steliano Filipa. Daum wypalił, że jeśli ci piłkarze chcą poznać powody tej decyzji, mogą pojawić się w ośrodku kadry w Mogosoaia, wysłuchać jego wyjaśnień i wrócić do domu.
Kulminacją był mecz z Polską, w którym reprezentacja Rumunii była tłem dla zespołu Adama Nawałki, a porażka 1:3 na PGE Narodowym praktycznie przekreśliła jej szanse na awans do mistrzostw świata.
Po spotkaniu nasiliły się głosy mówiące o konieczności zwolnienia niemieckiego selekcjonera. - Daum jest tylko fasadą. Ładnie mówi, jest cywilizowany, ale też stosuje przestarzałe metody. Niestety to był bardzo zły wybór. Sprowadzono zagranicznego trenera, który zupełnie się nie zna na rumuńskiej piłce - przyznał w rozmowie z prosport.ro były reprezentant Ioan Viorel Ganea.
Już w rozmowie z WP SportoweFakty sprzed kilku miesięcy rumuński dziennikarz Emanuel Rosu przyznał, że Daum w Rumunii nie ma łatwego życia. - Lubimy oceniać. Właściciel Steauy Bukareszt Gigi Becali nazwał go prostytutką i narkomanem. Nie ma u nas łatwo, ciągle jest krytykowany. I to jest krytyka w najgorszym wydaniu, bez powodu, przy różnych okazjach. Totalnie nieobiektywna i niesprawiedliwa - powiedział.
Przed samym meczem przyznał nam z kolei, że w kraju trwa nieustanne polowanie na jego błędy. A to skutek nieporozumień w samej federacji. - Jest krytykowany niemal za wszystko, co robi, ale to dlatego, że zatrudniło go obecne kierownictwo. Tymczasem w federacji odbywa się walka o władzę, działacze ignorują narodowy interes i czepiają się wszystkiego. To wojna domowa. Uczestniczy w niej wielu ignorantów
Niemiecki trener pracuje z reprezentacją Rumunii od roku. Jego kontrakt jest ważny do połowy 2018 roku. Wszystko wskazuje na to, że jego przygoda zakończy się wcześniej. Rumunia na cztery kolejki przed zakończeniem rywalizacji w grupie E eliminacji MŚ 2018 ma zaledwie sześć punktów - dziesięć mniej niż Polska i cztery mniej niż Czarnogóra i Dania.
[b]ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie możemy tego zepsuć
[/b]