Obrońca kontuzji uda doznał kilka miesięcy po spotkaniu z Brazylią w finale mistrzostw świata (0:2). Niemiec od meczu ligowym z Charlotnem wystąpił tylko raz w barwach Tottenhamu w ciągu następnych trzynastu miesięcy.
26 grudnia 2002 roku nic nie zapowiadało, że skończy się tak dramatycznie.
- Nie dostałem podczas meczu żadnego poważnego kopniaka, ale moje udo zaczęło szybko puchnąć. Żona namawiała, żebym zadzwonił do lekarza, ale były wtedy święta, chciałem zaczekać. W końcu sama do niego zatelefonowała, opowiedziała, co mi dolega i pojechaliśmy do szpitala - opowiada Christian Ziege w najnowszym wydaniu magazynu "FourFourTwo".
Jak się okazało, była to kluczowa decyzja dla jego dalszego życia. - Moje udo strasznie spuchło ból się nasilał, w pewnym momencie nie mogłem już wytrzymać. Tak naprawdę nie pamiętam kilku następnych dni od przyjazdu do szpitala. Otrzymałem silne leki. Lekarze powiedzieli później, że gdybym zaczekał jeszcze 45 minut, to musieliby mi amputować nogę, bo w innym przypadku bym umarł. To były straszne miesiące. Pięć miesięcy później musiałem przejść kolejny zabieg, bo mięsień był martwy i trzeba go było znowu ratować - opowiada zawodnik. Do regularnej gry wrócił dopiero w marcu 2004 roku.
Piłkarz zakończył karierę rok później, jako zawodnik Borussia Moenchengladbach. Ziege występował wcześniej między innymi w Bayernie Monachium, Milanie, Liverpoolu i Tottenhamie. Wygrał Bundesligę, dwukrotnie Puchar UEFA, Serie A, Puchar Ligi Angielskiej i Puchar Anglii. W reprezentacji Niemiec wystąpił 72 razy. Z kadrą triumfował na Euro w 1996 roku i został wicemistrzem świata w 2002 roku w Korei i Japonii.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: FC Barcelona wygrała w gorących derbach. Prezenty dla Suareza [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]