Leo Beenhakker jakiś czas temu powołał do reprezentacji narodowej kilku zawodników Górnika, co dla wszystkich było niemałym zaskoczeniem. Z tych byłych kadrowiczów wciąż reprezentacyjną formę prezentuje właściwie tylko Michał Pazda. Tomasz Zahorski, Mariusz Magiera i Piotr Madejski nawet nie wywalczyli sobie miejsca w pierwszym składzie drużyny Henryka Kasperczaka. Z kolei Adam Danch dopiero przed tygodniem wrócił do "jedenastki", ale widać, że jeszcze nie jest w optymalnej dyspozycji. Pazdan od początku roku prezentuje się świetnie. Szczególnie dobrze wypadł w spotkaniach z ligowymi potentatami: Lechem Poznań (1:1) i Legią Warszawa (0:0). W tym drugim meczu grał z kontuzją, ale mimo bólu walczył z legionistami jak równy z równym. - Na początku meczu oberwałem w kolano. Bolało mnie praktycznie przez całe dziewięćdziesiąt minut. Podjąłem jednak decyzję, że dotrwam do końcowego gwizdka. Na szczęście było to tylko silne stłuczenie, a nie poważniejszy uraz - mówił Pazdan tuż po końcowym gwizdku.
Na pewno takiej determinacji dodała 22-letniemu piłkarzowi obecność na trybunach selekcjonera drużyny narodowej. Na oczach Beenhakkera zaprezentował się wyśmienicie, zupełnie odciął od podań najlepszego strzelca Wojskowych Takesure Chinnyamę. - Źle zaczęliśmy to spotkanie i Legia miała kilka znakomitych okazji na początku spotkania. Na szczęście ich nie wykorzystała. Staraliśmy się grać wysoko, choć to było trudne. Przecież gospodarze dobrze prezentowali się w środku pola - stwierdza obrońca Zabrzan.