We wrześniu ubiegłego roku wspominał: - Byłem młodym gościem, który przyszedł do Legii, zagrał w niej pół roku. Sprawy toczyły się bardzo szybko. Reprezentacja, transfer do wielkiego klubu. Chciałem jechać. Rozmawiałem nawet z trenerem Janem Urbanem, który mi powiedział: Bartek, takich propozycji się nie odrzuca. Rozmawiałem z trenerem Jackiem Magierą. I podjąłem decyzję. Też się trochę przeraziłem, nie do końca byłem do tego gotowy.
Latem 2013 roku, po jednej rundzie spędzonej w Legii Warszawa Bartosz Bereszyński był o krok od transferu do wielkiej Benfiki Lizbona. Przenosiny ostatecznie nie doszły do skutku.
A potem było pasmo problemów. I z piłkarza, który przez pół roku na Łazienkowskiej zrobił furorę, stał się synonimem pecha. To on został "bohaterem" afery w Glasgow i walkowera dla Celtiku, choć jego winy nie było w tym żadnej. Dopadły go trzy poważne kontuzje. A to rywal złamał mu nos, a to innym razem kość. Bereszyński przestał grać, przestał się rozwijać, kariera wyhamowała. W tym sezonie w końcu się odrodził. Jesienią grał u Besnika Hasiego i Jacka Magiery, w dwumeczu z Realem Madryt uprzykrzył życie Cristiano Ronaldo. No i wrócił do reprezentacji Polski. Zagrał w listopadowym sparingu ze Słowenią.
Mówił nam: - Grałem regularnie od początku sezonu - i za trenera Hasiego, i za trenera Magiery. Ale poczułem pewność siebie. Z trenerem Magierą pracowałem już wcześniej, widziałem, że mam u niego poparcie, że mi zaufał. To nic dziwnego, jeśli zawodnik czuje, że sztab trenerski mu ufa, później lepiej prezentuje się na murawie w trakcie meczu. Chodzi o pewność swoich możliwości i umiejętności.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar: w blasku trofeów (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Teraz jest już gotowy do wyjazdu. Nie ukrywa, że szkołą prawdziwej piłki była Liga Mistrzów. - Nabrałem doświadczenia, obycia. Samo występowanie w meczach przeciwko takim piłkarzom jak Cristiano Ronaldo czy Karim Benzema dużo daje piłkarzowi. Człowiek stoi w tunelu na Santiago Bernabeu, wie, że wystąpi zaraz przed 70. czy 80. tysiącami kibiców na trybunach i milionami przed telewizorami - różnie podchodzi się do takich wyzwań. Sam zniosłem to dobrze, ale dodatkowy dreszczyk emocji na pewno się pojawił - mówi.
Bartosz Bereszyński jest o krok od transferu do Sampdorii Genua. Według informacji włoskich mediów stołeczny klub zarobi na nim 2 mln euro. Piłkarzem włoskiego klubu od pół roku jest Karol Linetty. Były lechita pokazał, że polski piłkarz od razu jest w stanie wejść do mocnego zachodniego klubu i grać w nim główną rolę. 21-latek nie potrzebował czasu na aklimatyzację, szybko wskoczył do pierwszego składu. Jesienią wystąpił w osiemnastu meczach, cztery razy asystował. Interesuje się nim Borussia Dortmund.
Bartosz Bereszyński twierdzi: - Czuję się twardzielem. Nie ma co dużo ukrywać. Na pewno psychicznie jestem mocny. Pracowałem nad tym.
Start we Włoszech powinien więc mieć ułatwiony.
Informacje sportowe możecie śledzić również w aplikacji WP SportoweFakty na Androida (do pobrania w Google Play) oraz iOS (do pobrania w iTunes). Komfort i oszczędność czasu!
Oby tylko Legia znalazła dobrych zastępców za tych których się pozbywa.