W ekstraklasie swoje "pięć minut" mieli między innymi Maor Melikson, Marcelo, Semir Stilić czy Artjoms Rudnews. Po polskich boiskach biegał również przyszły reprezentant Brazylii na mundialu w 2014 roku, Paulinho. Krótko w Lechii Gdańsk był też gwiazdor z Japonii, Daisuke Matsui. W Legii brylował także Roger Guerreiro, który zagrał w naszej kadrze na Euro 2008. Każdy z nich zostawił po sobie dobre wrażenie, ale czy takie wspominane przez lata? Selekcjonując i dzieląc grupę piłkarzy, którzy mieli na swoją drużynę największy wpływ i których umiejętności przewyższały nie tylko zespół, a ligę, wydaje się, że do ścisłej czołówki należą Miroslav Radović, Vadis Odjidja-Ofoe, Danijel Ljuboja i Kalu Uche.
Nigeryjczyk był gwiazdą Wisły Kraków, kiedy ta ogrywała w Pucharze UEFA Parmę i Schalke. Wyróżniał się przede wszystkim szybkością i kapitalnym wyskokiem w powietrze. Po odejściu z Wisły zrobił karierę na zachodzie, głównie w Primera Division, w której zagrał 148 razy. - Grając z nim, mogłem robić w zasadzie wszystko w ciemno. Wiedziałem, że jak mu podam, to nigdy piłki nie straci. Przyjmował ją na klatkę wyżej, niż niektórzy skakali do główki - wspomina Uche były wiślak, Marcin Baszczyński.
- Szybki, silny, ale nie był najlepszy - spiera się Janusz Gol. Pomocnik, który grał w Legii z Radoviciem i Ljuboją, typuje właśnie tych zawodników. - U Danijela było widać ogranie z europejskich boisk. To były proste rzeczy: przyjęcie piłki, kontrola, prowadzenie, uderzenie z lewej nogi, zmysł do gry kombinacyjnej. Z kolei Miro nabrał przy Ljuboji pewności siebie i się przy nim rozwinął. W tamtym okresie mieli podobny wpływ na drużynę. Dla mnie byli dotąd najlepsi w naszej lidze - uzasadnia gracz Amkara Perm.
Nieważne utarczki słowne
Ljuboja trafił do Polski na koniec kariery, jako zawodnik z nazwiskiem, ograny w najlepszych ligach Europy. Takie kluby w CV jak PSG, VfB Stuttgart czy VfL Wolfsburg wówczas zwalały z nóg każdego kibica w naszym kraju. On traktował grę w piłkę już trochę jak dodatek. Przez ostatnie miesiące w Legii skupiał się bardziej na poznawaniu nocnych uroków Warszawy. Bronił się jednak "przebłyskiem geniuszu" na boisku. - Ljuboja to była osobowość, ale Radović był lepszy - uważa Jan Urban, trener obu piłkarzy w Legii. Szkoleniowiec uważa, że Radović miał większy wpływ na grę zespołu i dłużej był jej liderem. Urban docenia też innych obcokrajowców. - Guilherme, wspaniały piłkarz, świetna technika. I Nemanja Nikolić. Otwierał wynik wielu meczów, dzięki temu Legii grało się łatwiej. Z dużą łatwością wychodził na wolne pole no i ciągle strzelał gole. Statystykami bił każdego z wymienionych na głowę. Mieliśmy utarczki słowne, gdy byłem trenerem Lecha, ale to był bardziej zabieg marketingowy. Dla mnie to kozak - mówi Urban.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież
Szybko zwrócił na siebie uwagę były gracz Norwich, Odjidja-Ofoe. Na początku grubawy, ale gdy nadrobił zaległości fizyczne, mógł sprzedać swoje wysokiej umiejętności piłkarskie. Pomocnik jest świetny w odbiorze, wie, kiedy przetrzymać piłkę, zmienić stronę boiska, zwolnić akcję, ale też nadać jej błyskawicznego tempa jednym prostopadłym podaniem. Zdaniem Aleksandara Vukovicia, Odjidja-Ofoe to obok Ljuboji najlepszy obcokrajowiec naszej ligi. - To ta sama półka. Vadis potrzebował czasu, by wejść do drużyny, ale nadrobił zaległości i dziś bryluje - uważa asystent Jacka Magiery. Urban podziela zdanie "Vuko", ale wyróżnia również dwóch ofensywnych graczy. - Na dziś najlepszym obcokrajowcem w lidze jest Vadis. Ale patrząc na dłuższy okres utrzymywania wysokiej formy to typuje dwóch innych graczy: Radovicia i Nikolicia. I nie wiem, czy najlepszy nie był dotąd właśnie Nemanja - zastanawia się szkoleniowiec.
Radović trzyma szatnię
O zdanie zapytaliśmy ligowego wyjadacza. Antoni Łukasiewicz, piłkarz Arki Gdynia, występuje w ekstraklasie od 2002 roku. Grał przeciwko każdemu z czwórki typowanych przez nas zawodników. - Uche skakał jak koszykarz i biegał z szybkością pociągu intercity. Ljuboja lubił czarować techniką. Z Vadisem kojarzy mi się jedna sytuacja. Nasz mecz w Warszawie, piłka zawieszona gdzieś wysoko w górze, typowa "świeca". On miał na plecach dwóch piłkarzy i skleił ją idealnie. Już wtedy dał sygnał, że wiele potrafi. Faworyta mam jednego - Radovicia - nie waha się.
Serba zna w Polsce każdy zawodnik. Gra tu dziewięć lat, ale to i tak nie przeszkadza mu ogrywać rywali na ten sam zwód. - Stoczyłem z nim najwięcej pojedynków. Te jego zwody na zamach... Każdy wie, że to zrobi, ale jest przy tym tak zdecydowany i dynamiczny, a jak dorzuci jeszcze balans ciała, to nabierze każdego. Jest również uniwersalny. Jak gra na boku, to pełno go też w środku. - argumentuje Łukasiewicz. Zdaniem Tarasiewicza piłkarz posiada dwa kluczowe atuty, dzięki którym wygrywa rywalizację z resztą. - Daje drużynie dwie dodatkowe rzeczy: z jego zdaniem liczy się każdy w szatni, potrafi też natchnąć drużynę w sytuacjach kryzysowych. Radović nie ma dużo mniejszych umiejętności od Vadisa, ale te cechy klasyfikują go wyżej - dodaje szkoleniowiec.