W czasie meczu eliminacji mistrzostw świata 2018 pomiędzy Rumunią a Polską (0:3) w Bukareszcie kibice gospodarzy zachowywali się karygodnie. Stadionowi chuligani starali się z ochroną i policją przy próbie przedostania się do sektora polskich fanów, obrzucili też racami zarówno naszych kibiców, jak i bramkarza Biało-Czerwonych Łukasza Fabiańskiego.
Miejscowi wrzucali na boisko nie tylko race, ale i petardy. Jedna z nich wybuchła tuż obok Roberta Lewandowskiego, ogłuszając kapitana polskiej reprezentacji. Choć zarówno nasi piłkarze, jak i kibice nie mogli na Arena Nationala w Bukareszcie czuć się bezpieczne, słoweński sędzia Damir Skomina nie zdecydował się na przerwanie spotkania.
Kara dla rumuńskiej federacji od FIFA była nieunikniona. Choć wydawało się pewne, że drużyna prowadzona przez Niemca Christopha Dauma co najmniej jeden mecz rozegra przy pustych trybunach, zdecydowano się na inny wariant.
I tak za wydarzenia z 11 listopada zawieszono... stadion. Rumunia nie może zagrać na Arena Nationala w najbliższym meczu eliminacji mistrzostw świata z Danią (26 marca), a na kolejne spotkanie zdyskwalifikowano obiekt w Bukareszcie w zawieszeniu na okres dwóch lat.
Rumuński związek piłki nożnej musi też zapłacić grzywnę w wysokości 95 tysięcy franków szwajcarskich. Karę finansową FIFA nałożyła także na naszą federację. Polski Związek Piłki Nożnej musi zapłacić 35 tysięcy franków za "niesportowe zachowanie kibiców". Chodzi o bójki wszczynane w Bukareszcie przez polskich chuliganów przed spotkaniem, które zakończyły się aresztowaniem jedenastu osób.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem