Marcin Budziński nie ma sobie równych w Lotto Ekstraklasie

Jeśli Marcin Budziński zdobywa bramkę, to najczęściej w sposób, który pamięta się latami. Nie inaczej było w sobotnim meczu Cracovii z Lechem Poznań (1:1).

Lech w I połowie spotkania absolutnie zdominował Cracovię, która była bezradna i nie potrafiła w żaden sposób zagrozić bramce Kolejorza. Pasy miały jednak w swoich szeregach Marcina Budzińskiego, czyli najlepiej uderzającego z dystansu zawodnika Lotto Ekstraklasy.

W 40. minucie "Budzik" potrzebował tylko jednego kontaktu z piłką, by ułożyć ją sobie do strzału i pokonać Matusa Putnocky'ego z odległości 35 metrów. Słowak wyciągnął się jak struna, ale nie był w stanie uniknąć kapitulacji. To już piąty w tym sezonie gol zdobyty przez Budzińskiego uderzeniem spoza "16" - pod tym względem pomocnik Cracovii jest najlepszym graczem ekstraklasy. Mało tego, jeśli 26-latek zdobywa już bramkę, to w sposób, o którym kibice pamiętają latami.

- Dużo ćwiczę strzały sprzed pola karnego i uważam, że to moja mocniejsza strona. Niestety ten gol dał nam tylko remis. Szkoda, bo mogliśmy dowieźć prowadzenie do końca - mówi Budziński i dodaje: - To boli, ale nie dlatego, że strzeliłem ładnego gola, ale dlatego, że kolejny raz głupio tracimy punkty. Jesteśmy w takiej sytuacji, że punkty są nam bardzo potrzebne.

Trener Lecha, Nenad Bjelica nie miał pretensji do Putnocky'ego, który wydawał się zaskoczony uderzeniem Budzińskiego z ponad 30 metrów: - Być może tak było, ale jestem zadowolony z Putnocky'ego. Wiedzieliśmy, że Budziński ma bardzo dobry strzał.

Mecz z Lechem był ósmym z rzędu Cracovii bez zwycięstwa. Ta czarna seria sprawiła, że Pasy kończą rundę jesienną na 14. miejscu w tabeli. - Może dobrze, że runda się skończyła, bo potrzebna nam przerwa? Jestem dobrej myśli, bo gorszej rundy mieć nie możemy. Liczę na to, że wiosną powalczymy o awans do grupy mistrzowskiej - mówi Budziński.

ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież

Komentarze (0)