WP SportoweFakty: W poprzednich meczach Górnik Łęczna tracił wiele bramek. Czy mecz z outsiderem to szansa dla pana, żeby poprawić swój dorobek bramkowy?
Marco Paixao: W Lotto Ekstraklasie jest tak, że niektóre drużyny potrafią tracić dużo goli, ale gdy nadchodzi kolejny mecz, ponownie jest bardzo ciężko. Gdy tego typu zespoły przyjeżdżają do Gdańska, nigdy nie wiemy czego się spodziewać. Na pewno chciałbym strzelić wiele bramek.
Czy patrzycie na boisku na to, że pan, Grzegorz Kuświk, czy Flavio Paixao walczą o status najskuteczniejszego piłkarza drużyny?
- To naprawdę nie jest dla nas ważne. Rywalizacja między nami jest zdrowa. Jest u nas wielu ofensywnych piłkarzy i cieszymy się nawzajem ze swoich bramek. To zwycięstwa są naszym celem. Rywalizacja jest w każdym sporcie, ale nie przeszkadza nam to w życiu codziennym. Chodzimy razem na kawę, do restauracji i nie jest dla nas problemem, że strzelił kto inny.
ZOBACZ WIDEO Neapol tęskni za Milikiem. Włosi czekają na powrót Polaka
Czy pięć bramek zdobytych przez pana do tej pory to dobry rezultat?
- Na pewno nie cieszy mnie to. Powinienem mieć więcej bramek, ale patrzę z optymizmem na przyszłość. Wiem, że na początku sezonu strzelałem częściej, ale taka jest piłka nożna. Kto wie, może za chwilę strzelę cztery bramki i każdy o tym zapomni? Ciągle pracujemy na to, by być mistrzami Polski.
Po czerwonej kartce w Gdyni, wciąż musi pauzować pana brat - Flavio. Jak on na to reaguje?
- Na pewno bardzo źle i jest smutny z tego powodu. Dla takiego piłkarza jak on, bycie poza składem to bardzo trudna sytuacja. Na pewno bardzo za nim tęsknię na boisku.
W Górniku grają Adam Dźwigała i Gerson. Jak pan traktuje mecz przeciwko swoim kolegom?
- To moi dobrzy koledzy i wielkie osobowości. Cieszę się z tego, że będę mógł zagrać przeciwko nim. Adam Dźwigała to dla mnie kandydat na gwiazdę polskiej piłki nożnej i jestem przekonany, że w przyszłości zrobi karierę.
Jak wygląda kwestia motywacji przed meczem z ostatnim zespołem Lotto Ekstraklasy?
- Spójrzmy na ostatnie 2-3 mecze w Gdańsku. Również miało być łatwo. Ludzie wierzyli w to, że strzelimy łatwo 2-3 bramki i spokojnie wygramy, ale w takich spotkaniach rywale nastawiają się ultradefensywnie i bywa, że grają mecz życia. Atmosfera u nas jest jednak fantastyczna i wierzymy w to, że dopiszemy kolejne trzy punkty do naszego dorobku.
Czy fakt, że podczas meczu ma pada deszcz cokolwiek u was zmienia?
- Już w piątek trenowaliśmy czerwonymi piłkami, ale to nic nie zmienia. Wciąż gramy jedenastu na jedenastu. Oczywiście w śniegu gra się inaczej, ale nie widzę tutaj niczego, co miałoby zmienić nasz plan.
Aktualnie Lechia ma trzy punkty przewagi nad Jagiellonią. Czy czujecie, że teraz możecie jeszcze bardziej odskoczyć rywalom?
- Obecnie musimy przede wszystkim skupić się na najbliższym celu. W ostatnich spotkaniach rywale byli nastawieni na kontrę i potrafili nas zaskoczyć.
Czy status lidera przed przerwą zimową jest dla was szczególnie ważny?
- Oczywiście, że tak. Każdy chce być liderem. Mamy wielki zespół ludzi nastawionych na zwycięstwa. Każdy z nas patrzy na to, byśmy byli liderami. To siedzi w naszych głowach.
Druga w tabeli jest Jagiellonia, ale ostatnio wysoką formę zasygnalizowała Legia. Kto jest największym rywalem Lechii w Lotto Ekstraklasie?
- Mówiąc szczerze, największym rywalem Lechii Gdańsk jesteśmy my sami. Wszystko zależy od tego, jak my zagramy. Gdy będziemy podchodzić do tego wszystkiego pozytywnie i skupimy się na naszej grze, to na koniec sezonu będziemy szczęśliwi. Jak rywal czai się na kontrataki, to trzeba być skupionym.
Rozmawiał Michał Gałęzewski