Mecze, jak ten poniedziałkowy, mają w naszym przypadku zwykle dwie funkcje: muszą przypomnieć selekcjonerowi, jak bardzo uzależniony jest od zawodników pierwszego wyboru (nawet mimo gola Łukasza Teodorczyka i całkiem dobrych zawodów w wykonaniu Bartosza Bereszyńskiego i Jacka Góralskiego), a kibiców zmuszają do docenienia wyników osiąganych przez Biało-czerwonych występujących w galowym garniturze. O starciu we Wrocławiu, może poza jego uczestnikami, nikt za kilka tygodni nie będzie pamiętał. Pamiętacie, kto strzelił gola dla Słoweńców? No właśnie...
Można zaryzykować stwierdzenie, że dla polskiej kadry, ale również dla jej kibiców, był to zdecydowanie rok przełomu. 12 miesięcy, w których doszło do wielkich zmian, nie tylko w sposobie grania i osiąganych wyników, ale także - ale chyba przede wszystkim - w sposobie myślenia o naszej reprezentacyjnej piłce. Dotychczas - nawet mimo wywalczenia awansu na Euro - tok rozumowania sprowadzał się do radości z awansu i braku wiary w sukces na wielkim turnieju, braku wiary w drużynę w meczach o wielką stawkę z potężnymi rywalami. Doskonale było to zresztą widać w czerwcu, tuż przed wylotem drużyny na Euro. Najpierw zespół Adama Nawałki przegrał z Holandią, później zaliczył jeden z najsłabszych występów w tym roku - z Litwą. Internet zalała fala prześmiewczych komentarzy, sugerujących, że na Euro nie mamy po co jechać.
Doczekaliśmy się jednak drużyny, która podczas turnieju nie spękała ani przed aktualnymi mistrzami świata, ani przed późniejszymi mistrzami Europy. Fazę gdybania mogliśmy uruchomić dopiero po ćwierćfinale, na dodatek przegranym w konkursie rzutów karnych z kumplami Cristiano Ronaldo - nie jak to bywało dotychczas, po porażce przed własną publiką w decydującym meczu fazy grupowej z Czechami za sprawą trafienia Petra Jiracka. Wspomnienie to tak wulgarne, że na samą myśl więdną uszy.
ZOBACZ WIDEO Polska - Słowenia 1:1 (skrót) (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Do tego zwycięstwo ze Szwajcarią, późniejsze wygrane w eliminacjach z Duńczykami i Rumunią, wyciągnięte w dramatycznych okolicznościach punkty w meczy z Armenią... Działo się w tym roku naprawdę sporo dobrego.
Oto wszystkie mecze reprezentacji Polski w 2016 roku:
1:0 Polska - Serbia (towarzyski)
5:0 Polska - Finlandia (towarzyski)
1:2 Polska - Holandia (towarzyski)
0:0 Polska - Litwa (towarzyski)
0:1 Irlandia Północna - Polska (Euro 2016)
0:0 Niemcy - Polska (Euro 2016)
0:1 Ukraina - Polska (Euro 2016)
1:1, k.4:5 Szwajcaria - Polska (Euro 2016)
1:1, k.5:3 Portugalia - Polska (Euro 2016)
2:2 Kazachstan - Polska (el. MŚ)
3:2 Polska - Dania (el. MŚ)
2:1 Polska - Armenia (el. MŚ)
0:3 Rumunia - Polska (el. MŚ)
1:1 Polska - Słowenia (towarzyski)
Łącznie: 14 meczów, 8 zwycięstw, 4 remisy, 2 porażki*
O stawkę: 9 meczów, 6 zwycięstw, 2 remisy, 1 porażka*
* Na potrzebę chwili mecz ze Szwajcarią klasyfikujemy jako zwycięstwo, a z Portugalią jako porażkę - statystycznie wspomniane mecze klasyfikowane są jako remisy.
Bilans polskiej kadry jest imponujący - nie licząc nieszczęśliwego konkursu rzutów karnych w potyczce z Portugalią (w regulaminowym czasie był przecież remis), Polacy nie przegrali w 2016 roku ani jednego spotkania o stawkę! Ba, zdecydowaną większość z nich wygrali, nawet na finałowym turnieju, co nie zdarzało się nam od czasów piłkarza Zbigniewa Bońka. Jakub Błaszczykowski przed wyjazdem na Euro 2016 mówił, że aktualna reprezentacja różni się od tej sprzed kilku lat podstawową kwestią: gdy strzela, piłka w odpowiednim momencie wpada do bramki. Niby to banał, ale wcześniej, choćby na polsko-ukraińskim Euro bądź w kwalifikacjach do brazylijskiego mundialu, wpadać nie chciała.
Wiele jest czynników nakazujących patrzeć w niedaleką przyszłość wyłącznie z optymizmem. Po pierwsze - wyniki. Tylko Szwajcarzy, Belgowie i Niemcy uzbierali dotychczas więcej punktów od nas w mundialowych kwalifikacjach, tyle samo mają takie kadry, jak Włochy, Hiszpania, Francja. Po drugie - selekcjonerowi udało się dokonać czegoś, czego w naszej ojczyźnie nie widzieliśmy od bardzo dawna, mianowicie sprawił, że drużyna utrzymała wysoki poziom nie tylko na mistrzowskim turnieju, ale przede wszystkim po jego zakończeniu. Stabilizacja formy to coś, czego w ostatnich latach - ba, dekadach - nie mieliśmy szans doświadczyć. Po trzecie - sztabowi udało się wybrnąć z wewnętrznych problemów, dzięki czemu drużyna stała się jeszcze silniejsza. Jasne, można było dla przykładu wyrzucić z zespołu "nocnych pokerzystów", ale mecze w Bukareszcie i Wrocławiu pokazały chyba dobitnie, jak wielki byłby to błąd (bez wymieniania nazwisk).
Najsmutniejsze w całej sytuacji jest to, że kolejny mecz reprezentacja Polski rozegra dopiero za pół roku. - To czas, w którym bardzo dużo w karierze piłkarza może się zmienić. Dlatego ważne jest, żeby każdy z nas solidnie pracował w swoim klubie - mówił na antenie TVP Błaszczykowski. Na razie na sto procent wiemy, że kadra rozegra pięć meczów w ramach kwalifikacji MŚ. Pierwszy - w Czarnogórze, czyli na terenie jeszcze gorętszym, niż rumuńska Arena Narodowa. Ale kto ma tam wygrać, jak nie reprezentacja Polski?
Potwierdzone mecze Polaków w 2017 roku:
26.03 Czarnogóra - Polska (el. MŚ, Podgorica)
10.06 Polska - Rumunia (el. MŚ, Warszawa)
01.09 Dania - Polska (el. MŚ, Kopenhaga)
04.09 Polska - Kazachstan (el. MŚ, Warszawa)
05.10 Armenia - Polska (el. MŚ, Erywań)
08.10 Polska - Czarnogóra (el. MŚ, Warszawa)