Wisła Puławy przed meczem z Górnikiem Zabrze była skazywana na pożarcie. Optymizmem puławian mogły jednak napawać wyniki zabrzan w meczach z innymi beniaminkami, w których Górnik zdobył tylko punkt. Wisła straciła jednak dwie bramki w końcówce pierwszej połowy, co podziałało na zespół demobilizująco.
- Nie tak sobie wyobrażaliśmy ten mecz. Bardzo dobrze zaczęliśmy, utrzymywaliśmy się przy piłce, zmienić tempo i kierunek gry. Do 36. minuty wyglądało to nieźle, straciliśmy bramkę po indywidualnym błędzie, ale to nas nie podłamało i graliśmy dalej. Mieliśmy szansę na 1:1, ale Konrad Nowak nie trafił w sytuacji sam na sam. W 45. minucie straciliśmy bramkę ze spalonego na 0:2 i mecz się dla nas skończył - ocenił trener Wisły, Robert Złotnik.
Tuż po przerwie Górnik zdobył trzecią bramkę, co podcięło skrzydła puławianom. Szkoleniowiec Wisły liczy na to, że zespół przełamie się za tydzień w Kluczborku. - Po straceniu drugiej bramki chłopaki przestali wierzyć, że cokolwiek można w tym meczu ugrać, zwłaszcza że po przerwie straciliśmy głupią bramkę. Za tydzień czeka nas mecz w Kluczborku. Rundę jesienną kończymy w słabych nastrojach, ale mam nadzieję, że rundę wiosenną zaczniemy zdecydowanie lepiej - stwierdził Złotnik.
Wisła słabo zagrała w defensywie. Górnik mógł zdobyć więcej bramek, z łatwością dochodził do sytuacji strzeleckich, ale gospodarzom zabrakło skuteczności. - Było kilka przyczyn takiej gry. Zabrakło Budzyńskiego, do gry nie jest gotowy Maksymiuk. Początek meczu pokazał, że nie jesteśmy w stanie przyzwyczaić się do warunków, które panowały na boisku. Piłka nam trochę przeszkadzała. Przyjechaliśmy do Zabrza grać w piłkę i to, czy przegramy 0:2 czy 0:4 z punktu widzenia tabeli nie ma żadnego znaczenia. Chcieliśmy dalej atakować i zdobyć honorową bramkę. Stąd brały się sytuacje dla Górnika - zakończył Złotnik.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Nic się nie zepsuło