Polacy wygrali 3:0 po dwóch golach Roberta Lewandowskiego i pięknym trafieniu Kamila Grosickiego. W 55. minucie przy jednobramkowym prowadzeniu zespołu Adama Nawałki w pobliżu napastnika Bayernu Monachium wybuchła petarda. Lewandowski padł na murawę, a później przez kilka minut dochodził do siebie.
- W pierwszej chwili myślałem, że Lewandowski gra na czas. Do tego czasu dominowaliśmy nad nimi. To był incydent, ale nie może być dla nas wymówką - powiedział w rozmowie z "Digi Sport" Chipciu.
- Nie wiem, jakie będą konsekwencje w powodu tych rac. Jeśli będziemy musieli grać bez publiczności, nasze zadanie będzie jeszcze trudniejsze - dodał reprezentant Rumunii.
Chipciu rozegrał 90 minut, ale nie był w stanie poprowadzić zespołu prowadzonego przez Christopha Dauma do korzystnego wyniku. Pomocnik Anderlechtu uważa, że wynik nie odzwierciedlał gry.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Na początku dzwoniło mi w uszach (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
- To wysoki wynik, ale z perspektywy boiska nie sądzę, by był odpowiedni. Mam na myśli różnicę trzech goli. Pierwsza połowa była bardzo słaba. Później mieliśmy 25 minut dobrej gry. Po drugim golu mecz praktycznie został zakończony - relacjonuje Rumun.
- Musimy być uczciwi i powiedzieć, że nasze szanse na awans znacząco zmalały. Tym bardziej, że rewanż gramy w Polsce. Nie mamy nic do stracenia, musimy walczyć dalej - dodał Chipciu.
Po czterech kolejkach grupy E eliminacji MŚ 2018 Rumunia ma pięć punktów i zajmuje czwarte miejsce. W marcu piłkarze Dauma podejmą, a w czerwcu zagrają w Warszawie z Polską.
http://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/644757/michal-listkiewicz-sedzia-nie-mial-prawa-zakonczyc-meczu-przed-czasem Czytaj całość