Rak, który zżera rumuński futbol

PAP/EPA /  	PAP/EPA/ROBERT GHEMENT / Denis Czeryszew (z lewej) i Gabriel Tamas (z prawej)
PAP/EPA / PAP/EPA/ROBERT GHEMENT / Denis Czeryszew (z lewej) i Gabriel Tamas (z prawej)

Rumuńska piłka zmaga się z poważnymi problemami. Pieniędzy brakuje niemal na wszystko, a część środków i tak rozprowadzana jest między bandytami. Rak zżera tamtejszy futbol, a ma być jeszcze gorzej.

Właśnie bieda jest najbardziej widocznym kłopotem tamtejszych klubów. Niespełna dwa lata temu federacja ukarała CFR Cluj 24 ujemnymi punktami. Powód? 20 milionów euro długu. A mówimy o drużynie, która w sezonie 2012/13 zakończyła fazę grupową Ligi Mistrzów na drugim miejscu, mając zaledwie dwa punkty mniej niż Manchester United.

A to jeszcze nie koniec. Trzykrotny mistrz i 14-krotny wicemistrz kraju, Rapid Bukareszt praktycznie przestał istnieć. Jeszcze kilka miesięcy temu mówiono o zadłużeniu wynoszącym około 10 milionów euro. Teraz Rapid tuła się gdzieś po piątej lidze, wystawiając w pierwszym składzie byłych wychowanków, którzy w piłkę grają głównie dla zabawy.

Spytaliśmy rumuńskiego dziennikarza Emanuela Rosu, które zespoły z ich ekstraklasy mają problemy finansowe. - Wszystkie oprócz Steauy Bukareszt. U jednych długi sięgają milionów, u innych tysięcy. 13 na 14 drużyn z pierwszej ligi ma długi - przekonuje.

Według byłego prezydenta tamtejszej federacji Dumitru Dragomira, co najmniej sześć, siedem innych zespołów jest blisko upadku. Dna sięgnęły już Petrolul Ploiesti, Arges Pitesti, Otelul Galati czy Universitatea Cluj.

ZOBACZ WIDEO "Parę łez poleciało". Milik szczerze o kontuzji

Leśne dziadki

Zresztą, samego Dragomira trudno uznać za krystalicznie czystego. Oskarżano go o pranie brudnych pieniędzy, a w czerwcu sąd skazał go nieprawomocnym wyrokiem pozbawienia wolności na siedem lat. Zajęto mu majątek, a po odsiedzeniu ewentualnego wyroku miałby przez pół dekady zakaz pracy w piłce.
[nextpage]
Właśnie osoby zasiadające w strukturach klubów i związków piłkarskich, czyli - mówiąc po naszemu - leśne dziadki są ogromnym problem rumuńskiego futbolu.

- Jest wielu niekompetentnych działaczy, którzy podejmują decyzje od 20 lat. Nie mają żadnej wizji, po prostu są. Właśnie brak strategii całkowicie nas wykańcza. Bez niej nie będzie pieniędzy, bo niewykwalifikowani ludzie nie potrafią ich zdobyć - uważa Rosu.

- W skrócie wygląda to tak: interesuje ich, by zrobić coś na teraz, ale nie myślą o przyszłości. Przez to kluby znikały czy bankrutowały. Błędy pojawiały się na każdym kroku: w klubach, ligach, federacji - wyjaśnia rumuński dziennikarz.

Część klubów - tak jak w Polsce - finansowana jest ze środków publicznych. - Niestety, brakuje mądrego zarządzania. Nikt nie szuka innych źródeł dochodu i to prowadzi w kierunku niewypłacalności - mówi Radu Baicu, skaut zajmujący się tamtejszym futbolem.

- Sprowadzano sporo zagranicznych piłkarzy, którzy nie wnosili jakości, więc przychodziło coraz mniej ludzi. Spirala się nakręcała, a najgorsze dopiero przed nami. Po renegocjowaniu kontraktu telewizyjnego z pewnością będzie on opiewał na niższą kwotę - dodaje Baicu.

Brak wszystkiego

Na problemy piłkarskie uwagi nie zwraca też tamtejszy rząd. Rumuni mogą pomarzyć o projekcie na wzór orlików. Brakuje infrastruktury w szkołach. Jeśli chodzi o akademie piłkarskie - jedną od podstaw stworzył były gwiazdor tamtejszej reprezentacji, Gheorghe Hagi.

Związek próbuje nakreślić jakiś plan szkolenia, ale projekt wciąż jest w zalążku. - To początek drogi. Zniszczenie naszego dorobku zajęło trochę czasu, a odbudowanie tego potrwa jeszcze dłużej. Musimy zatrudniać specjalistów, edukować trenerów - także w najlepszych ośrodkach piłkarskich świata. Tu wracamy do początku. Po pierwsze: koszty. Po drugie: nic nie dzieje się ot tak - mówi Rosu.

Wszystko ma oczywiście przełożenie na reprezentację. Młodzi uciekają poza Rumunię, gdzie trudno im się przebić. W rodzimych rozgrywkach nie chcą brać udziału.

- Liga jest okropna i taka pozostanie. Ludzie uważają, że mamy talenty, ale z każdym rokiem widać ich coraz mniej. Nie ma dziś zawodnika na najwyższym szczeblu, który potrafiłby dryblować i to jest niepokojące - kończy rumuński dziennikarz.

Źródło artykułu: