Stargardzianie dawno nie zagrali tak efektownie. Ich składne akcje zakończyły się czterema golami. Na listę strzelców dwukrotnie wpisał się Bartosz Flis. Po jednym trafieniu dołożyli także Michał Magnuski i wracający do gry Piotr Wojtasiak. Pomocnik potrzebował zaledwie trzech minut po wejściu na boisko, żeby ustalić wynik spotkania.
- Olimpia to drużyna, która chce grać w piłkę. Tak, jak my w tej lidze stara się stworzyć widowisko. Nie staje 11 zawodnikami z tyłu i nie czeka na kontrę. Zawsze strzelona bramka dodaje skrzydeł. Nareszcie zagraliśmy tak, jak się powinno to robić na swoim stadionie, od początku zdeterminowani i zmotywowani - powiedział trener Błękitnych Stargard, Krzysztof Kapuściński.
- Mieliśmy dobre informacje o Olimpii. Chyba się dobrze przygotowaliśmy. Wiedzieliśmy, że ruszy na nas wysoko i będzie chciała opanować środek pola. Jest napastnik Piceluk, który miał otrzymywać piłki. Udało nam się go odciąć i zminimalizować sytuacje. Graliśmy konsekwentnie. Cały tydzień był optymistyczny, bo widziałem to po chłopakach. Zupełnie inaczej niż dokładnie rok temu. Cieszy, że ta drużyna pomimo końcówki rundy dalej chce wygrywać i cieszy się grą - dodał szkoleniowiec.
Jego zespół zdobył w tym sezonie 21 punktów i oddalił się od strefy spadkowej na siedem "oczek". Bliżej mu do czwartej lokaty premiowanej barażem o I ligę. Przed własną publicznością do sobotniego meczu faktycznie jednak zawodził. Wygrał tylko raz i strzelił sześć bramek. Z Olimpią Elbląg znacząco poprawił ten dorobek. Przerwał również inną serię, czterech meczów bez zwycięstwa w II lidze. Co spowodowało nagły wzrost formy? - Słabsze mecze się zdarzają. Taki mieliśmy w Bytomiu. Z Odrą Opole byłoby inaczej, gdybyśmy strzelili rzut karny. Pewnie mielibyśmy szansę wygrania. Z Polonią Warszawa zawodnicy zostawili masę zdrowia. Miło było na to popatrzeć pomimo remisu 1:1 - tłumaczył Kapuściński.
Powodów do radości nie miał natomiast trener beniaminka, choć w całym sezonie Olimpia prezentuje się dobrze. Przed sobotnim meczem miała tyle samo punktów, co Błękitni. - Trudno powiedzieć coś pozytywnego o moim zespole i nie mam takiego zamiaru. Bardzo wydatnie pomogliśmy gospodarzom w odniesieniu wysokiego zwycięstwa poprzez swoją postawę szczególnie w pierwszych 45 minutach. Wygrał zespół zasłużenie lepszy. Mieliśmy swoje okazje, ale i Błękitni również stwarzali sytuacje. Zespół bardziej dynamiczny, kreatywny wygrał. W kilku przypadkach pomyliliśmy się personalnie z wyborem składu, ale to już nasza wewnętrzna sprawa - oceniał Adam Boros.
ZOBACZ WIDEO Skorupski na remis ze Szczęsnym. Bramkarz Empoli zatrzymał Romę. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]